Jak poinformował dziennik „ABC”, socjaliści i konserwatyści uzgodnili projekt ustawy, dzięki której z ulic baskijskich miast mają zniknąć wszelkie symbole upamiętniające „męczenników z ETA”. Ustawa o solidarności z ofiarami terroryzmu zostanie wzbogacona o zapis, że państwo zagwarantuje obronę ich godności, zakazując stawiania w miejscach publicznych pomników terrorystom, umieszczania poświęconych im tablic czy nadawania ulicom ich nazwisk.
W ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie ustawy lokalne władze mają usunąć pamiątki drażniące bliskich ofiar ETA. Nie wszyscy zechcą to uczynić. Wieloma baskijskimi miejscowościami rządzą bowiem ekstremiści. W przeszłości lokalne władze nieraz były inicjatorami uroczystości ku czci zabitych członków ETA. Okryte baskijską flagą trumny ze zwłokami terrorystów stały w ratuszach ich rodzinnych miast. To baskijscy radni nadawali ulicom i placom nazwiska zabójców. Już łamali hiszpańskie prawo, choćby odmawiając wywieszania flag narodowych. Trudno sobie wyobrazić, by teraz poddali się bez walki decyzjom Madrytu.
Socjalistyczny rząd, który jeszcze w 2006 roku próbował negocjować z ETA, teraz przykręca śrubę Baskom. Szef lokalnego rządu Juan José Ibarretxe nie tylko musiał zrezygnować z zapowiedzianego na październik referendum niepodległościowego (Trybunał Konstytucyjny uznał je za niezgodne z ustawą zasadniczą), ale w styczniu ma stanąć przed sądem za spotkanie z liderami zdelegalizowanej partii Batasuna.
Sąd Najwyższy zaś orzekł, że funkcjonariusze autonomicznej policji (Ertzaintza) muszą przysięgać na wierność hiszpańskiej konstytucji. Spór trwał od 2002 roku. Baskijski rząd twierdził, że nie ma takiej potrzeby, bo wymóg ten trzeba spełnić, by w ogóle zostać policjantem.
Surowiej traktowani są teraz młodzi ekstremiści, którzy palą autobusy i transformatory oraz obrzucają koktajlami Mołotowa fasady banków. Do niedawna uważani za zwykłych wandali, teraz odpowiadają za uliczny terroryzm. Madryt nie chce się też pogodzić ze zwolnieniem z więzienia szefowej międzynarodowego aparatu ETA Eleny Beloki, która postanowiła się poddać zapłodnieniu in vitro. Prokuratura złożyła odwołanie. Argumentuje, że Beloki może uciec z kraju lub podjąć działalność, za którą została skazana na 13 lat pozbawienia wolności.