W Azerbejdżanie nadal rządzi Alijew

Ta kadencja będzie trudniejsza. Na Ilhama Alijewa głosowało według oficjalnych danych 89,4 procent wyborców. OBWE uznała wczoraj, że wybory nie były prawdziwie pluralistyczne i demokratyczne

Aktualizacja: 17.10.2008 04:46 Publikacja: 16.10.2008 21:35

W Azerbejdżanie nadal rządzi Alijew

Foto: AFP

Red

Środowe wybory przebiegały w atmosferze spokoju i apatii. Po gorących ulicach Baku spacerowały wystrojone na czarno całe rodziny. Czasem ktoś zamachał azerską flagą. Ze sklepowych witryn, z okien mieszkań jak co dzień spoglądali z portretów prezydent Ilham Alijew i jego nieżyjący ojciec i poprzednik na stanowisku – Hejdar.

W lokalach wyborczych najczęściej świeciło pustkami, dlatego kilkuset międzynarodowych obserwatorów, którzy zjechali do Baku, nurtowała frekwencja wyborcza, nie zaś same wyniki. Z 4,8 mln zarejestrowanych wyborców do urn poszło według władz około 65 procent, czyli nieznacznie mniej niż pięć lat temu, kiedy wyborom towarzyszyły aresztowania opozycji i agresywnie rozpędzane przez policję ogromne jak na Azerbejdżan demonstracje.

[srodtytul]Słabo znani kontrkandydaci[/srodtytul]

Wynik wyborczy Alijewa nie zdziwił chyba nikogo. Pięć największych partii opozycyjnych zbojkotowało wybory. A reszta wystawiła w sumie sześciu kandydatów, z których nikt tak naprawdę się nie liczył. – To marionetki władz – powiedział mi Isa Gambar, przewodniczący opozycyjnej partii Musawat, który w 2003 roku stawał do wyborów prezydenckich jako główny kontrkandydat Ilhama Alijewa.

Znajoma dziennikarka widziała w środę w jednym ze sztabów wyborczych „przeciwnika” Alijewa wyeksponowany portret obecnego prezydenta. Bakijczycy, z którymi rozmawiałem, najczęściej nie znali nawet nazwisk kontrkandydatów.

– Tylko Ilham – powiedział mi właściciel hotelu, w którym się zatrzymałem na bakijskiej starówce. – Tylko on, jak wcześniej Hejdar, chce dobrze dla kraju, buduje szkoły, szpitale, obiekty sportowe, wprowadził bezpłatną naukę i opiekę medyczną, podnosi ludziom pensje. Dla tych z opozycji ważna jest tylko pomyślność własna i swoich pociotków, dla kraju nic nie zrobią. Obok hotelu na ścianie widniał cytat z Ilhama: „Azerbejdżan rozpromienia się jak słońce”.

Przewodniczący Musawatu uważa, że ordynacja wyborcza faworyzowała rządzący Nowy Azerbejdżan. – Kampania wyborcza, która zgodnie z ordynacją rozpoczęła się miesiąc temu, nie dała opozycji czasu na przedstawienie społeczeństwu programu wyborczego, w kraju nie ma swobody zgromadzeń, komisje są w rękach władz, dziennikarze opozycyjni siedzą w więzieniach, a wybory były fikcją.

Według Gambara w rzeczywistości do urn poszło około 20 procent wyborców, reszta jest manipulacją władz, które wysyłały całe zakłady pracy, studentów i armię do urn.

[srodtytul]Moskwa czeka na odpowiedź[/srodtytul]

Politycy opozycji od paru lat narzekają, że zachodnie rządy przestały zauważać łamanie zasad demokracji w Baku z lęku przed utratą bogatego w kaspijskie surowce sojusznika. Jednak po wojnie, jaka wybuchła w sierpniu w Osetii Południowej, sytuacja nieco się zmieniła.– Gdyby Zachód nie patrzył bezsilnie, kiedy bombardowano Grozny, nie byłoby być może wojny w Gruzji, a Rosja nie pozwalałaby sobie na agresywne kroki na Zakaukaziu. Innymi słowy przymykanie oczu na łamanie zasad demokracji jest równoznaczne z brakiem stabilności energetycznej w naszym regionie, a także z zachwianiem projektów energetycznych, do których dąży Zachód – twierdzi Gambar.

Niezależnie od wyników wyborów przed prezydentem Alijewem trudna druga kadencja. Pod znakiem zapytania stanęły wszystkie azersko- zachodnie projekty energetyczne omijające Rosję.

Ostatnio Moskwa zaproponowała Baku, aby całość gazu, jaki będzie wydobywał, przesyłał przez jej terytorium. Baku na razie zwleka z odpowiedzią.

Pod znakiem zapytania stanął także azerski terytorialny problem narodowy numer jeden: Górski Karabach kontrolowany przez ormiańskich separatystów. Prezydent raczej nie będzie ryzykował siłowego rozwiązania tlącego się od 20 lat konfliktu z obawy przed rosyjskimi bombowcami nad Baku.

[i]Autor jest wysłannikiem „Tygodnika Powszechnego”[/i]

Środowe wybory przebiegały w atmosferze spokoju i apatii. Po gorących ulicach Baku spacerowały wystrojone na czarno całe rodziny. Czasem ktoś zamachał azerską flagą. Ze sklepowych witryn, z okien mieszkań jak co dzień spoglądali z portretów prezydent Ilham Alijew i jego nieżyjący ojciec i poprzednik na stanowisku – Hejdar.

W lokalach wyborczych najczęściej świeciło pustkami, dlatego kilkuset międzynarodowych obserwatorów, którzy zjechali do Baku, nurtowała frekwencja wyborcza, nie zaś same wyniki. Z 4,8 mln zarejestrowanych wyborców do urn poszło według władz około 65 procent, czyli nieznacznie mniej niż pięć lat temu, kiedy wyborom towarzyszyły aresztowania opozycji i agresywnie rozpędzane przez policję ogromne jak na Azerbejdżan demonstracje.

Pozostało 80% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021