W sobotę w Rzymie w antyrządowej demonstracji, zorganizowanej przez największe ugrupowanie opozycyjne – Partię Demokratyczną, wzięło udział około 250 tys. osób (według organizatorów 2,5 mln). Protest był próbą zjednoczenia opozycji i reakcją na drastycznie spadające notowania lewicy. Była to najliczniejsza manifestacja w Rzymie od czasu, gdy dwa lata temu fetowano zdobycie przez włoską reprezentację tytułu futbolowego mistrza świata.
Dwa ogromne pochody przeszły przez centrum Rzymu, by zebrać się na wiecu w ogromnej niecce Circus Maximus, gdzie za czasów cesarstwa ścigały się rydwany. Dziesiątki tysięcy demonstrantów przyjechały autokarami i pociągami specjalnymi z całych Włoch. Było dużo studentów i uczniów protestujących przeciw budżetowym cięciom w oświacie i przeciw reformie szkolnictwa, ale marszom odbywającym się w atmosferze festynu towarzyszyła ulubiona muzyka lidera Partii Demokratycznej Waltera Veltroniego: The Beatles, Van Morrison i U2. W pochodzie maszerowały nawet dzieci z rymującym się po włosku hasłem: Wolimy melony od Berlusconiego! Jeśli pominąć chaos komunikacyjny, obyło się bez incydentów.
Specyfiką włoskiej polityki i rytuałem włoskiej lewicy, gdy znajdzie się w opozycji, jest zapowiadanie antyrządowych demonstracji z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Tę ogłoszono w czerwcu, gdy Silvio Berlusconi był u steru władzy zaledwie od miesiąca. Zdążył tylko zapowiedzieć, że uprzątnie neapolitańskie śmieci i uratuje Alitalię przed bankructwem, z czego się wywiązał.
Dramatycznym hasłem wiecu było: „Ratujmy Włochy!”. Z przemówień wynikało, że kraj trzeba ratować przed faszystowską dyktaturą. Wytykano Berlusconiemu, że rządzi dekretami z pominięciem parlamentu, że obsadza wszelkie urzędy i instytucje państwowe swymi ludźmi, a skierowanymi przeciw nielegalnym imigrantom przepisami potęguje ksenofobię i rasizm. Zarzucano mu nawet, że jest jednym z winnych obecnego kryzysu finansowego.
– Włochy, panie premierze, to kraj antyfaszystowski! – napominał Veltroni, pijąc do tego, że Berlusconi pytany o przeszłość stwierdził: – Te spory pozostawiam historykom. Nie mam na nie czasu, bo muszę patrzeć w przyszłość.