Ekspozycja nosi tytuł „Milczący bohaterowie” i przedstawia losy kilkuset uratowanych Żydów oraz Niemców, którzy pomogli im przeżyć w nazistowskich Niemczech. – Z dotychczasowych danych wynika, że uratowanych zostało 3 tysiące Żydów, którym pomagało bezpośrednio 3 tysiące Niemców. Oceniamy jednak, że w ratowaniu jednego Żyda uczestniczyło do dziesięciu osób – tłumaczy Johannes Tuchel, szef Miejsca Pamięci Niemieckiego Ruchu Oporu, organizator wystawy.
Nie wyklucza on, że liczba uratowanych Żydów w rzeczywistości jest znacznie wyższa i sięga 5 tysięcy, oraz tego, że zdarzały się przypadki wymuszania okupu za pomoc.
– Moją matkę i mnie ukryła nasza sąsiadka w Hamburgu. Ryzykowała życie. O takich ludziach nie należy zapominać. Wygłodzeni i kąsani przez szczury w zbombardowanym mieście przeżyliśmy cudem – wspomina w rozmowie z „Rz” Ralph Giordano, znany niemiecki pisarz pochodzenia żydowskiego. Jego zdaniem berlińska wystawa pokazuje, że Niemców nie należy obciążać winą zbiorową za zbrodnie nazistowskie. – Trzeba zadać pytanie, dlaczego przez dziesięciolecia zwlekano z uhonorowaniem takich osób – mówi Giordano. Historycy nie mają wątpliwości co do przyczyn tego zjawiska. – Niemcy po wojnie nie byli bynajmniej zachwyceni tym, że grupa ich współobywateli ratowała Żydów i uczestniczyła tym samym w ruchu oporu przeciwko reżimowi – mówi Johannes Tuchel.
Ogromna większość Niemców aktywnie wspierała Hitlera, utożsamiając się z reżimem, lub co najmniej go tolerowała. W ruchu oporu uczestniczyło nie więcej niż 3 procent społeczeństwa. Do tej grupy zalicza się tych, którzy wbrew zakazom słuchali alianckich radiostacji. Na czynny opór, jak rozrzucanie antyhitlerowskich ulotek czy udział w zamachach na Hitlera, decydowali się nieliczni. Ilu ukrywało Żydów?
– Sądzę, że około 20 tysięcy. Są to ostrożne oceny. Jesteśmy ciągle jeszcze na początku naszych badań – mówi Tuchel.