Wiara w wyższość białej rasy i groźbę, jaką dla „białej supremacji” stanowi kandydatura Baracka Obamy, skłoniła Daniela Cowarta i Paula Schlesselmana do snucia krwawych fantazji. Jak wynika z dokumentów sądowych, zamierzali dokonać rzezi około 100 czarnoskórych osób, a następnie spróbować zastrzelić demokratycznego kandydata z pędzącego samochodu.
– Sami nie wierzyli, że im się to uda. Spodziewali się, że zginą, próbując osiągnąć cel. To miał być ich ostatni akt – wyjaśnia przedstawiciel policji w Memphis Jim Cavanaugh.
Zapytany wczoraj podczas kampanii w Pensylwanii, czy nie obawia się o swoje bezpieczeństwo, Obama odparł, że nie. – Mam przy sobie najlepsze służby: Secret Service. Demokratyczny senator dodał, że przebieg jego kampanii napawa go optymizmem co do poglądów Amerykanów na kwestie rasowe.
– To, co jest w tej kampanii uderzające, to stopień, w jakim tego rodzaju grupy zostały zepchnięte na margines. To nie jest Ameryka. To nie jest nasza przyszłość. Przekonałem się, że ludziom jest obojętne, jakiego jesteś koloru. Liczy się, kto potrafi sprostać zadaniu – stwierdził Obama.
Wiadomość o spisku dwóch skinów, którzy poznali się zaledwie przed miesiącem i twierdzą, że zbliżyły ich poglądy, nie trafiła na pierwsze strony amerykańskich gazet. Media zareagowały na nią dość spokojnie, określając spisek mianem nieprawdopodobnego.