– Rok 1968 wyznaczał moment, w którym stosunki rasowe w Ameryce przybrały naprawdę zły obrót. To także początek wojen kulturowych między liberalną lewicą a skrajną prawicą, które zdominowały amerykańską politykę w kolejnych dekadach – mówi “Rz” profesor Michael Dawson, politolog Uniwersytetu Chicagowskiego i jeden z najbardziej znanych w USA ekspertów od polityki afroamerykańskiej.
[srodtytul]Zamknięcie podziałów[/srodtytul]
Zdaniem Dawsona noc wyborcza Baracka Obamy w parku Granta symbolizuje szansę zamknięcia podziałów, zarówno kulturowych, jak i rasowych. – Nie znaczy to, że one jutro przestaną istnieć. Ale powstaje szansa na ich pokonanie i na większą jedność w społeczeństwie – mówi Dawson, który wychował się w Chicago.
W 1968 roku miał 16 lat. – To był niezwykle bolesny rok w amerykańskiej polityce i bardzo bolesny dla mnie – wspomina w rozmowie z “Rz”. Jako czarny nastolatek z dobrej rodziny Dawson stał się, wedle własnych słów, radykałem po zabójstwie Martina Luthera Kinga w kwietniu tamtego roku. Jego śmierć wywołała bunt czarnej ludności nie tylko w Chicago, ale i w ponad 100 innych miastach Ameryki. W okolicach parku doszło do krwawych potyczek między czarnymi i białą policją, która dostała od burmistrza rozkaz “strzelać, by zabić”.
Parę miesięcy później zabójstwo murowanego faworyta do demokratycznej nominacji prezydenckiej Roberta Kennedy’ego pogrążyło demokratów w chaosie. Ich sierpniowa konwencja wyborcza w parku Granta zamieniła się w pole bitwy – tysiące przeciwników wojny w Wietnamie starły się z tysiącami policjantów i żołnierzy.