Równie dramatycznymi spadkami dzień zakończyły pozostałe amerykańskie indeksy. Ponad 5 proc. straciły zarówno wskaźnik Standard & Poor’s 500 oraz jak i Nasdaq. Wczoraj, gdy świat poznał 44. prezydenta USA, ceny akcji poszły w dół także na pozostałych rynkach.W Europie średnio o ok. 2 proc. agencja Reuters podała, że była to najgorsza powyborcza sesja w historii Stanów Zjednoczonych. Poprzedniego dnia nowojorskie indeksy wzrosły jednak o 3 proc.

Wczorajsze spadki nie były jednak reakcją na wynik wyborów, lecz chęcią realizacji zysków z ostatnich dni. Sam wybór nowego prezydenta niczego nie zmienił. Kryzys trwa, a gospodarka ma się coraz gorzej, o czym świadczą dane makroekonomiczne, jak choćby najgorszy od 1982 roku poziom aktywności w przemyśle i usługach. W ocenie Martina Stanleya z GTF Global Markets rynki finansowe mają świadomość złego stanu gospodarki i euforia związana z wyborami nie może się przełożyć na wzrost notowań.

Wybór Obamy daje nadzieję na wzrost zaufania na rynkach, a co za tym idzie – na stabilizację, która obecnie jest im najbardziej potrzebna. O tym, jak bardzo, świadczą m.in. notowania amerykańskiej waluty. We wtorek dolar stracił do euro prawie 3 proc., wczoraj zyskał ponad 1 proc.Inwestorzy liczą, że nowy prezydent szybko przejdzie do konkretów. Zagrożeń dla gospodarki jest bowiem coraz więcej. Efekty dotychczasowych działań podjętych przez odchodzący gabinet nie przynoszą jeszcze pożądanych skutków, niezbędne będą więc kolejne kroki. Według dr. Marcina Piątkowskiego z Akademii Leona Koźmińskiego Obama będzie musiał obniżyć podatki, bo polityka pieniężna w postaci cięcia stóp procentowych już prawie nie oddziałuje na gospodarkę.

Zdaniem przedstawicieli biznesu potrzebne są też kolejne pakiety stymulujące gospodarkę na wzór wartego 700 mld dol. planu Paulsona. Ale z tym wiąże się zagrożenie wywindowania deficytu budżetowego do poziomu przekraczającego 1 bilion dol. Zwraca na to uwagę główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak, który twierdzi, że przez całą kadencję Obamy USA będą się borykać z kłopotami budżetowymi, którym towarzyszyć będzie niskie tempo wzrostu gospodarczego. Inwestorzy liczą jednak, że zdominowany przez demokratów Kongres pomoże nowemu prezydentowi przeprowadzić niezbędną kurację.