59-letni Abdullah Tammi to znana postać w Finlandii. Jeszcze dziesięć lat temu miał na imię Risto, rozwodził się z żoną i nie myślał o studiowaniu Koranu. Ale pewnego sierpniowego dnia 2001 roku obok centrum handlowego natknął się na muzułmańskich imigrantów. Dał się zaprosić do meczetu, a potem przeszedł na islam. Dziś – jako Abdullah – jest najbardziej znanym fińskim konwertytą. W dodatku stoi na czele Fińskiej Partii Islamskiej.
Nieoczekiwanie Tammi postanowił opowiedzieć o swej niezwykle barwnej przeszłości. Jak twierdzi gazeta “Helsingin Sanomat”, która opublikowała gigantyczny artykuł na jego temat, opowieść zajęła mu pięć godzin. – To bzdura. Komiczna historia, która brzmi jak bajka. Jestem przekonany, że to nieprawda, a pan Tammi całą opowieść wymyślił – mówi “Rz” Markus Lyra, podsekretarz stanu w fińskim MSZ. Takich głosów słychać w Finlandii więcej.
Urodzony w komunistycznej rodzinie Abdullah Tammi (jego dziadek brał udział w rewolucji październikowej) w najdrobniejszych szczegółach opowiada, jak na rozkaz KGB śledził osoby, które przemycały Biblię do ZSRR. Miał wtedy 30 lat. Udawał żarliwego chrześcijanina i dzięki temu najpierw infiltrował kongregację w Turku, a potem świadków Jehowy i Kościół Adwentystów Dnia Siódmego. – Nie wierzyłem w Boga i nie lubiłem chrześcijan – powiedział w wywiadzie. Na rozkaz KGB miał też śledzić fińskich neonazistów. Współpraca zakończyła się po rozpadzie ZSRR.
Dziennikarzowi, który z nim rozmawiał, pokazał filmik wideo. Widać na nim Michaiła Gorbaczowa w futrzanej czapie oglądającego paradę na placu Czerwonym. Nagle kamera zatrzymuje się na jednym z żołnierzy w radzieckim mundurze. To młody kapitan Risto Tammi.
– To niemożliwe. W Finlandii byli agenci KGB, którzy przemycali do ZSRR tajne informacje, ale nie tacy, którzy dobrowolnie paradowali po placu Czerwonym – mówi Lyra. Tak uważają też historycy cytowani przez “Helsingin Sanomat”.