W rankingu efektywności systemu szkolnictwa wyższego Polska znalazła się w środku tabeli. Ale od najlepszych krajów dzieli ją przepaść, a do krajów najgorszych zaledwie jeden krok.
Chociaż zajęliśmy 11. miejsce z 17 państw OECD, które zostały uwzględnione w badaniu, kilka wskaźników jest bardzo niepokojących. Polska zajmuje co prawda pierwsze miejsce, jeśli chodzi o dostępność systemu edukacji, ale jest najgorsza, jeśli chodzi o szanse znalezienia pracy za godziwe wynagrodzenie po ukończeniu studiów.
– Nie oznacza to, że kształcenie w Polsce jest bezużyteczne – mówi „Rz” prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow, przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. – Absolwenci Uniwersytetu Warszawskiego nie mają problemów z odnalezieniem się na tym rynku. Problemem raczej jest fakt istnienia wielu szkół wyższych, które nie przywiązują wagi do jakości kształcenia i niemal rozdają dyplomy. Niepokoi też pewna moda na podejmowanie studiów na kierunkach uznawanych za łatwe – twierdzi szefowa KRASP.
W Polsce studiuje ok. 1,9 mln osób. Z tego blisko 660 tys. na uczelniach niepublicznych. Na polskim rynku edukacyjnym jest 456 uczelni, w tym 322 niepubliczne. Zdaniem profesor młodzież powinna bardziej świadomie wybierać studia i zwracać uwagę na kierunki poszukiwane na rynku pracy.
– Kandydaci muszą też zacząć rozróżniać szkoły i wybierać te, których dyplom liczy się dla pracodawców – mówi prof. Chałasińska-Macukow.