– Nie możemy udawać, że nic się nie stało, gdy rosyjski prezydent zaledwie dzień po amerykańskich wyborach grozi rozmieszczeniem rakiet w odpowiedzi na plany umieszczenia elementów amerykańskiego systemu przeciwrakietowego w Polsce. Nie możemy przymykać oka na rosyjskie postępowanie w Gruzji – wyjaśnił Sikorski podczas spotkania z dyplomatami, politologami i mediami w miejscowej siedzibie Rady Atlantyckiej, międzynarodowej organizacji zajmującej się współpracą transatlantycką.
Polski minister, który przebywa w Ameryce z delikatną misją wybadania kierunku, w którym może pójść polityka zagraniczna administracji Obamy, wyraził gotowość współpracy z Rosją, także w sprawie tarczy. Podkreślił jednak zarazem twarde stanowisko wobec agresywnego zachowania Moskwy.
– Jeszcze bardziej niepokojące od rosyjskich działań jest ich uzasadnienie – oświadczył Sikorski, podsumowując doktrynę przedstawioną przez rosyjskiego prezydenta w następujący sposób: Moskwa będzie chronić Rosjan oraz rosyjską infrastrukturę poza swym terytorium także przy użyciu siły, jeśli to konieczne.
Polski minister przypomniał zebranym, że podobnego pretekstu użyła Moskwa, zajmując wschodnią część naszego kraju w 1939 roku.
– Doktryna Miedwiediewa ma daleko znaczące implikacje dla wielu byłych republik sowieckich i może mieć dalekosiężne konsekwencje – stwierdził Sikorski, przypominając, że w kwietniu Władimir Putin określił Ukrainę jako „sztuczny twór” zamieszkany przez znaczną rosyjskojęzyczną mniejszość. Zdaniem polskiego ministra powtórka gruzińskiego scenariusza na Ukrainie oznaczałaby kryzys na znacznie większą skalę i „zdruzgotałaby bezpieczeństwo Europy”. – Polska nie mogłaby zignorować takiego wydarzenia. Oto zatem doktryna w odpowiedzi na doktrynę: jakakolwiek dalsza próba zmiany granic w Europie przy użyciu siły lub działalności wywrotowej powinna być uznana przez Europę za zagrożenie dla jej bezpieczeństwa i powinna się wiązać z proporcjonalną odpowiedzią całej społeczności transatlantyckiej – oświadczył Sikorski.