Prezydent na linii ognia

Polska prawdopodobnie nie wystosuje protestu w związku z wczorajszym incydentem w Gruzji. – Nie potrafię powiedzieć, kto strzelał, czy Osetyjczycy, czy Rosjanie. Prawdopodobnie były to strzały ostrzegawcze w powietrze – mówi „Rz” Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych

Aktualizacja: 24.11.2008 07:59 Publikacja: 24.11.2008 03:31

Ochroniarze natychmiast otoczyli prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Ochroniarze natychmiast otoczyli prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Foto: AFP

Wioski Achałgori przy granicy z separatystyczną Osetią Południową, gdzie doszło do incydentu, nie było w programie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, który przyjechał na obchody piątej rocznicy rewolucji róż. Gruziński prezydent Micheil Saakaszwili postanowił jednak pokazać polskiemu przywódcy, że Rosja nie przestrzega warunków porozumienia pokojowego i nie wycofała swoich wojsk z terytorium Gruzji. Kiedy kolumna prezydencka zbliżała się do wioski, padły strzały.

– Nie potrafię powiedzieć, kto strzelał, czy Osetyjczycy, czy Rosjanie. Prawdopodobnie były to strzały ostrzegawcze w powietrze – mówi „Rz” Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych, który znajdował się w prezydenckiej kolumnie. Zdaniem dyplomaty, choć doszło do poważnego incydentu dyplomatycznego, Polska nie bardzo ma jak zareagować. – Przecież nie wystosujemy protestu do władz Osetii Południowej, których nie uznajemy – mówi Kremer.

Pojazd, którym podróżowali prezydenci Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili, był oznaczony zgodnie z międzynarodowymi standardami flagami gruzińską i polską. Do incydentu doszło jednak, kiedy w Gruzji zapadał już zmrok na wąskiej górskiej drodze, a kolumna chroniona przez kilkudziesięciu gruzińskich żołnierzy nie wyłoniła się jeszcze całkiem zza zakrętu. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili nie ma wątpliwości, że doszło do kolejnej rosyjskiej prowokacji.

– W tym miejscu wielokrotnie wizyty składali wysłannicy UE. Dochodziło do różnych prowokacji, ale nie spodziewałem się, że Rosjanie otworzą ogień – mówił Saakaszwili na konferencji prasowej. Również prezydent Lech Kaczyński jest przekonany, że strzelali Rosjanie. – Poznałem to po okrzykach. Poza tym już wcześniej miałem informacje, że w tym miejscu są rosyjskie posterunki – podkreślił.

Wśród polskich dziennikarzy towarzyszących prezydentowi pojawiły się wątpliwości, czy incydent nie był ukartowany przez Gruzinów. Trzy minuty przed strzelaniną kierowca busa wiozącego dziennikarzy dostał polecenie podjechania na czoło kolumny. Kiedy padły strzały, na miejscu nagle pojawiły się również gruzińskie media. – Zawsze się znajdą ludzie, którzy będą opowiadać, że to ukartowaliśmy. Niestety, rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna – mówił prezydent Saakaszwili. Tłumaczył, że nawet w czasie zaimprowizowanych podróży zawsze towarzyszy mu grupka dziennikarzy.– Oświadczam uroczyście, że te sugestie są kłamstwem. Prosiłbym, żebyśmy nie opowiadali głupstw. To szkodzi Polsce – mówił Lech Kaczyński.Tymczasem do wyjaśnienia incydentu wezwała Francja.

Po przylocie do Polski prezydent nie chciał rozmawiać z dziennikarzami o strzelaninie. Lech Kaczyński dowiedział się bowiem na lotnisku o śmierci swojej ciotki.

[ramka][srodtytul]Powiedzieli dla „Rzeczpospolitej” [/srodtytul]

[b]Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych [/b]

Nie wiadomo, kto strzelał do prezydenta. Czy to byli Rosjanie, Osetyjczycy czy Gruzini? Nie chciałbym się więc wypowiadać na ten temat. Jeśli jednak się okaże, że Rosja maczała w tym palce, to uważam, że Unia Europejska powinna zmienić swój stosunek do Moskwy i przemyśleć zawarcie umowy o partnerstwie z tym krajem. Szczerze mówiąc, nie podejrzewam jednak, że tak poważny i odpowiedzialny kraj jak Rosja mógłby zachować się aż tak nieodpowiedzialnie. W tym regionie, szczególnie na terenie Osetii, panuje olbrzymi chaos. Co chwila dochodzi do jakichś strzelanin. Wiele oddziałów po obu stronach konfliktu wymyka się spod kontroli. Trudno więc z pewnością określić pochodzenie czy przynależność narodową tych, którzy strzelali do konwoju prezydenta.

[b]Alexander G. Rahr, Niemieckie Towarzystwo Polityki Zagranicznej [/b]

Nie dziwi mnie, że konwój z polskim prezydentem został ostrzelany. Dziwi mnie natomiast, że Lech Kaczyński tam pojechał.

Osetyjscy separatyści są uzbrojeni po zęby i niebezpieczni. Strzelają do wszystkiego, co się rusza. Każdy o tym wie i trzyma się z daleka od tej strefy. Każdy oprócz polskiego prezydenta. No cóż, teraz zrobi się z tego straszny skandal i UE będzie musiała wysłać do Gruzji więcej obserwatorów. Incydent nie zmieni jednak stosunków między Unią a Rosją. Trudno obwiniać Moskwę za to, że prezydent Saakaszwili naraża swoich gości na niebezpieczeństwo, wożąc ich do Osetii. Można nawet złośliwie podejrzewać, że była to kolejna dobrze zainsceni- zowana, lecz nieudana prowokacja.

[b]Paweł Felgengauer, rosyjski komentator ds. bezpieczeństwa[/b]

Do polskiego prezydenta mogli strzelać Rosjanie, ale również Osetyjczycy czy Gruzini. Wszyscy mówią po rosyjsku. Wątpię, by dało się kiedykolwiek z całkowitą pewnością zidentyfikować napastników. Zresztą to bez znaczenia. Nie o to w tym wypadku chodzi. Incydent, do którego doszło przy granicy z Osetią, pokazuje, jak kruche jest zawieszenie broni między Gruzją a Rosją. Rozejm utrzymuje się w tej chwili wyłącznie dlatego, że nadchodzi zima, co uniemożliwia działania wojenne. Moim zdaniem najpóźniej w kwietniu konflikt o Osetię ponownie wybuchnie. Celem Moskwy wciąż jest zajęcie Gruzji i doprowadzenie do zmiany władz w Tbilisi. I tak się stanie na wiosnę, jeśli wspólnota międzynarodowa, a szczególnie Unia Europejska, nie zacznie działać na rzecz stabilizacji w regionie.

[i]—not. ryb[/i][/ramka]

[ramka][srodtytul]Gruzja niełatwa dla dyplomatów [/srodtytul]

Incydent, przez który kolumna z prezydentem Kaczyńskim musiała zawrócić, nie był pierwszym, który zmusił dyplomatów i polityków w Gruzji do zmiany planów ze względu na bezpieczeństwo. W sierpniu prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili i szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner odwiedzili Gori. Gdy oglądali zbombardowane bloki, usłyszeli odgłos nadlatującego samolotu. Wybuchła panika, a ochroniarze osłonili prezydenta własnymi ciałami. Mimo iż bomby nie spadły, Kouchner przerwał wizytę i wrócił do Tbilisi. [/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[link=mailto://w.lorenz@rp.pl]w.lorenz@rp.pl[/link]

—ap, afp[/i]

Wioski Achałgori przy granicy z separatystyczną Osetią Południową, gdzie doszło do incydentu, nie było w programie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, który przyjechał na obchody piątej rocznicy rewolucji róż. Gruziński prezydent Micheil Saakaszwili postanowił jednak pokazać polskiemu przywódcy, że Rosja nie przestrzega warunków porozumienia pokojowego i nie wycofała swoich wojsk z terytorium Gruzji. Kiedy kolumna prezydencka zbliżała się do wioski, padły strzały.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017