W ich gminie Salem, na przedmieściach Sztokholmu, obie demonstracje kończą się zamieszkami i aktami przemocy.
— Naruszają spokój i możliwość poruszania się mieszkańców Salem — protestują politycy. Takie demonstracje odbyły się też w Salem w ostatnią sobotę. Policja zatrzymała 550 aktywistów organizacji lewicowych. Gdy grupa młodzieży wysiadła z pociągu, zaczęła rzucać w policję kamienie. Zatrzymano też autobus z lewicowymi demonstrantami z Danii. 33 antynazistowskich ekstremistów, w tym większość Norwegów, policja przesłuchała i deportowała.
Z kolei w marszu nazistów wzięło udział 700 osób, które przyjechały do Salem z całej Europy. 600 policjantom udało się nie dopuścić do spotkania neonazistów z ich przeciwnikami.
W tym roku starć obawiano się szczególnie. Przed demonstracjami doszło bowiem do dwóch podpaleń, o które podejrzewa się neonazistów. Ponad tydzień temu zapłonął dom kultury na sztokholmskim przedmieściu Högdalen, a kilka dni temu do skrzynki w drzwiach mieszkania, które należało do pary syndykalistów, wlano benzynę. Mieszkanie podpalono, a rodzina z małą córeczką uratowała się dzięki ucieczce przez balkon. Według gazety „Expo” pożar stanowił zemstę za atak przeprowadzony przez organizację Antyfaszystowska Akcja na dom neonazistowskiego lidera. Demonstracje neonazistów odbywają się (pod hasłem sprzeciwu wobec przemocy i nienawiści skierowanej do Szwedów) w rocznicę zabicia 17-letniego Daniela Wretströma. 9 grudnia 2000 roku chłopaka, który utrzymywał kontakty z neonazistami, zaatakowała grupa młodzieży, głównie imigrantów z krajów arabskich. Kopali go i dźgnęli nożem. Za morderstwo 18-letni Demohaled Odeh trafił na zamkniętą opiekę psychiatryczną.
Antyrasiści i antyfaszyści wspominają natomiast zabitych przez neonazistów syndykalistę i dwóch policjantów. Obie demonstracje spotykają się w Salem. Policja często musi ingerować.