Szef MSZ Siergiej Ławrow ostrzegł wszystkie państwa, które dostarczają Gruzinom broń. – Jeśli będą kontynuowały dostawy ofensywnej broni do Gruzji, ignorując to, jak taka broń była wykorzystywana w sierpniu [2008 roku podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej – przyp. red.], to wyciągniemy z tego wnioski w naszych relacjach z tymi państwami – powiedział szef rosyjskiej dyplomacji.
Nie jest tajemnicą, że jednym z państw, które dostarczały broń Gruzji, jest Polska. W ostatnich latach przekazaliśmy Tbilisi 100 rakiet ziemia-powietrze typu GROM. Jak dowiedziała się „Rz”, to jednak nie wszystko. Gruzińska armia otrzymała od Polski również ładunki wydłużone. To specjalne sznury materiałów wybuchowych, które wystrzelone w stronę pola minowego powodują jego detonację i otwierają drogę dla czołgów i piechoty.
Po zakończeniu rosyjskiej inwazji Polska zaoferowała Gruzji jedynie nowe systemy broni obronnej. – O takich systemach jednak Ławrow nie mówił. Rosjanom chodzi tylko o broń ofensywną. Myślę więc, że nie mamy się czym przejmować – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość polski ekspert.
Poza tym, jak dowiedziała się „Rz”, kwestia dostawy tych systemów na razie jest zamrożona. – Ewentualne sankcje za dostarczanie broni do Gruzji nas nie dotyczą. Nie mamy bowiem zamiaru w najbliższym czasie niczego tam sprzedać – powiedział „Rz” polski dyplomata.
Oprócz Polski broń Gruzji dostarczały między innymi USA, Izrael, Czechy, Węgry i – przede wszystkim – Ukraina. Nic więc dziwnego, że w Kijowie słowa Ławrowa wywołały krytyczną reakcję. – Kreml chce osłabić potencjał Gruzji – powiedział „Rz” Walentyn Badrak, szef Centrum Badań Armii, Konwersji i Rozbrojeń w Kijowie.