Kult, jaki otacza byłego przywódcę populistycznego i ksenofobicznego Sojuszu na rzecz Przyszłości Austrii (BZÖ) Jörga Haidera, który zginął 11 października 2008 roku w wypadku samochodowym, nabiera rozmachu. Austriacki brukowiec „Die Kronen Zeitung” uznał wręcz, iż „Jörg Haider żyje”. Z pewnością jego partyjni koledzy chcą, by stał się nieśmiertelny. Za ponad 40 tysięcy euro wykupili wrak samochodu. Ma trafić do przyszłego muzeum Haidera w stolicy Karyntii. Zwiedzający będą mogli tam obejrzeć również jego biurko, inne meble, naczynia, ubrania.

26 stycznia ruszy budowa kaplicy i pomnika w miejscu wypadku, w Lambichl pod Klagenfurtem. Nie będzie to zwykły monument. Politycy BZÖ chcą, by znalazła się na nim twarz Haidera „w stylu chrześcijańskich ikon świętych”. Koszt: 30 tysięcy euro.

Trzy dni później, z okazji 59. rocznicy urodzin polityka, jego imieniem zostanie nazwany supernowoczesny most Lippitzbach koło miejscowości Bleiburg w Karyntii. Na tym nie koniec. Według austriackiego dziennika „Der Standard” następca Haidera na stanowisku gubernatora Karyntii Gerhard Dörfler zamierza zmusić miejscowych restauratorów, by w swych lokalach podawali „sznycle a la Haider”.

Część Austriaków jest oburzona. Ich zdaniem adorowanie „pirata drogowego” to szczyt złego smaku. Przypominają, że Haider zginął po wizycie w barze gejowskim, pędząc ponad 140 km na godzinę, z dwoma promilami alkoholu we krwi. Żadne protesty nie są jednak w stanie powstrzymać populistów przed wykorzystaniem wizerunku zmarłego. 1. marca odbywają się wybory w Karyntii. Kult Haidera ma pomóc osłabionemu BZÖ odzyskać poparcie wyborców.