We Włoszech doszło ostatnio do serii brutalnych zbiorowych gwałtów, które wstrząsnęły opinią publiczną. Co więcej, jeden ze sprawców trzy tygodnie po aresztowaniu trafił z powrotem na wolność.
By uspokoić obywateli, premier Silvio Berlusconi obiecał, że zwiększy liczbę żołnierzy patrolujących włoskie ulice z 3 do 30 tysięcy. Pytany na wiecu wyborczym na Sardynii, jak zaradzić gwałtom, stwierdził ku zaskoczeniu swych zwolenników, że dochodzi do nich nawet w najbardziej zmilitaryzowanych i policyjnych krajach świata. – Nie można przydzielić każdej kobiecie osobistej ochrony. Musielibyśmy mieć tylu żołnierzy, ile mamy pięknych kobiet – powiedział premier, sądząc, że udało mu się być bardzo dowcipnym.
Zdaniem szefa opozycji Waltera Veltroniego to jednak raczej kiepski żart w obliczu tragedii zgwałconych kobiet. – To wyraz kompletnego braku odpowiedzialności i wyczucia. Mnie nie jest do śmiechu – stwierdził Veltroni. Podobnie jak on myśli wielu Włochów. Krytycy zarzucają Berlusconiemu niespotykaną dotąd wulgarność.
Nie zrobiło to większego wrażenia na szefie włoskiego rządu. Zarzucił swoim krytykom „typowy dla lewicy brak poczucia humoru”. Według niego Veltroni, krytykując go, użył „jak zwykle” słów obscenicznych. – Uwaga o żołnierzach i kobietach była komplementem pod adresem wszystkich Włoszek. W siłach bezpieczeństwa pracuje 100 tysięcy osób, a pięknych Włoszek jest kilka milionów – tłumaczył.
Ostrzegł również Włochów, że będą musieli się przyzwyczaić do jego żartów. – Musicie pamiętać, że mnie nigdy nie opuszcza poczucie humoru. Poza tym zawsze mówię to, co myślę – oświadczył. Zwolennicy premiera wolą jednak milczeć. Nawet dziennik „Il Giornale” należący do brata Berlusconiego powstrzymał się od komentarza.