Takie są szacunki brytyjskiej organizacji TaxPayers Alliance. To maksymalne wyliczenie zakładające, że europoseł oszukuje.
Z losowej kontroli 40 osób przeprowadzonej przez sam Parlament Europejski wynika, że przekręty się zdarzają. Konkretnych nazwisk w tzw. raporcie nie podano, ale brytyjska prasa rozpisywała się o eurodeputowanych z tego kraju i przykładach gigantycznych pensji dla asystentów czy zatrudniania w biurze najbliższej rodziny.
Raport z kontroli, decyzją większości posłów, pozostał tajny. Niektórzy złamali jednak zmowę milczenia i podali przykłady nadużyć. Jeden z eurodeputowanych wypłacił asystentowi świąteczną nagrodę w wysokości 19,5-krotności jego miesięcznej pensji, co nie pozostawia wątpliwości, kto był ostatecznym odbiorcą pieniędzy. Eurodeputowani oszukują też na biurach. Biorą pieniądze na ich utrzymanie, choć np. prowadzą je w swoich mieszkaniach czy korzystają z darmowej siedziby oferowanej przez parlament narodowy.
W dokumencie znalazły się też przykłady dziwnych przelewów z biura posła na rachunek centrum opieki dziennej czy tartaku. Jakie konkretnie usługi wykonywały te instytucje za pieniądze europodatników? Nie wiadomo.
Wśród polskich eurodeputowanych niejasne zasady finansowania udowodniono Janowi Masielowi (wybrany z listy Samoobrony), który zatrudniał jako asystentkę swoją żonę, co ujawnił „Dziennik”. Z kolei niemiecka telewizja napiętnowała zgodny z prawem, ale etycznie wątpliwy, obyczaj wypłacania diet za pobyt w Strasburgu w piątki, już po zakończeniu trwającej do czwartku comiesięcznej sesji plenarnej. Wśród posłów, którzy rano spieszą podpisać listy uprawniające do diety, był Tadeusz Zwiefka z PO.