Kacaw był prezydentem w latach 2000 – 2007. Ze stanowiska ustąpił z powodu skandalu obyczajowego. Nieoficjalnie mówiło się, że w zamian za zgodę na dymisję śledztwo w sprawie gwałtu zostanie umorzone. Prokurator generalny Izraela Menachem Mazuz uznał jednak, iż zeznania domniemanej ofiary oraz inny materiał dowodowy zebrany przez policjantów są na tyle niepokojące i wiarygodne, że byłego prezydenta należy postawić w stan oskarżenia.
Najcięższy zarzut, jaki ciąży na Kacawie, to podejrzenie o dokonanie gwałtu na jednej z pracownic prezydenckiej kancelarii. Inne kobiety skarżyły się na seksistowskie uwagi, podszczypywanie, poklepywanie i nakłanianie do seksu. Z informacji, jakie przedostały się do prasy, wynika, że lubieżne praktyki miały miejsce zarówno w trakcie prezydentury Kacawa, jak i wcześniej, gdy był ministrem turystyki.
Decyzja prokuratora wywołała zadowolenie wśród izraelskich kobiet. – Mam nadzieję, że będzie ona jasnym przesłaniem dla całego społeczeństwa, iż nie wolno krzywdzić i gwałcić kobiet i nie ponieść kary – powiedziała cytowana przez „Jerusalem Post” posłanka Orit Zuaretz. – Zamierzam się zwrócić do Komisji Finansów Knesetu i zażądać natychmiastowego odebrania Kacawowi pobieranych przez niego świadczeń – dodała.
Sam Kacaw stanowczo zaprzecza oskarżeniom i twierdzi, że padł ofiarą politycznego spisku. Popiera go jego żona – z którą jest od 1969 roku – matka jego pięciorga dzieci, Gila. Co ciekawe, pani Kacaw jest silnie zaangażowana w działalność organizacji promujących prawa kobiet w izraelskim społeczeństwie.