Miedwiediew utopił niezatapialnego komendanta milicji

Szef moskiewskiej milicji Władimir Pronin przetrwał na swoim stanowisku Dubrowkę i głośne zamachy w Moskwie. Dmitrij Miedwiediew zdymisjonował go jednak po „rzeźni w supermarkecie”, którą urządził jeden z jego podwładnych, zabijając trzy i raniąc sześć osób.

Aktualizacja: 30.04.2009 00:10 Publikacja: 30.04.2009 00:08

Dmitryj Miedwiediew

Dmitryj Miedwiediew

Foto: AFP

Po poniedziałkowej tragedii poleciały głowy Wiktora Agiejewa, komendanta południowego okręgu Moskwy, w którym doszło do strzelaniny, a także jego zastępców. Jednak według informacji dziennika „Kommiersant”, co prawda ich wnioski o dymisję były przygotowane wcześniej, ale decyzję o zwolnieniu szefa stołecznej milicji podjął sam prezydent Miedwiediew.

Pronin to bliski i zaufany człowiek mera Jurija Łużkowa. - Musiał też być podczepiony pod kogoś w MSW, bo inaczej już by go tu nie było - uważa moskiewski dziennikarz Dmitrij Frolin. Od 2001 roku, gdy objął funkcję komendanta, przetrwał niejedną burzę. Nie zaszkodziła mu tragedia zakładników w teatrze na Dubrowce, wybuchy bomb w metrze czy masowe zamieszki w Moskwie po przegranej Rosji w meczu z Japonią w 2002 roku.

Pronin niezmiennie trwał na stanowisku dyrektora przedsiębiorstwa znanego jako moskiewska milicja. Po tragedii w supermarkecie Ostrow Pronin tłumaczył, że sprawca strzelaniny Denis Jewsiukow miał problemy rodzinne, ale dotychczas „pokazywał się tylko z dobrej strony”. Zdaniem „Kommiersanta” za usunięciem Pronina mogą pójść dalsze czystki w milicji.

- To rzeczywiście może być sygnał, że zaczynają się jakieś roszady kadrowe, ale jeszcze za wcześnie, by to oceniać - mówi Frolin w rozmowie z „Rz”. - To raczej rytualna ofiara. Moskwa to twierdza Łużkowa. Nie sądzę, by Miedwiediew odważył się ją zaatakować - uważa politolog Władimir Pribyłowski. - Zwolnienie tych kilku milicyjnych naczelników niewiele zmieni, bo cały system jest przeżarty. W Moskwie mafię zastąpili bandyci w pagonach - tłumaczy w rozmowie z „Rz”. Słowa te potwierdzają płynące zewsząd skargi na funkcjonariuszy. Korupcja i wymuszanie łapówek oraz nieprzeciętne chamstwo to tylko wierzchołek góry lodowej.

Wszechobecny jest rekiet i tzw. „kryszowanie biznesu”. Milicja oferuje przedsiębiorcom ochronę i wszyscy wiedzą, że jest to propozycja nie do odrzucenia. - Jeśli odmówisz, to na drugi dzień spotka cię coś niemiłego - tłumaczą wtajemniczeni. - U nas jest cywilizacja. Zwykłe mienty (gliniarze, psy — red.) się nas nie czepiają. Płacimy tylko milicji podatkowej, jeśli coś na nas znajdą. Pieniądze rozwiązują wszystkie problemy - mówi Aleksandr, sprzedawca z rynku elektroniki na tzw. Gorbuszce.

- Najgorzej mają gastarbeiterzy i sprzedawcy na rynkach. Na nich milicja używa sobie w najlepsze - dodaje. Na początku swojej pracy w stolicy Pronin odgrażał się, że zrobi porządek. — To niedopuszczalne, by milicja trudniła się bandytyzmem, „kryszowała”, szantażowała i kradła — mówił. Swoich obietnic nie spełnił. Przez ostatnie osiem lat milicyjni naczelnicy patrzyli przez palce na poczynania swoich podwładnych. Ale przy okazji sami się na nich wyżywali. „Dziękujemy prezydentowi za zwolnienie Pronina” - taki tekst pojawił się na stronie internetowej związku zawodowego moskiewskiej milicji.

Związkowcy czekali na ten dzień już od lat. Twierdzą, że pod rządami komendanta notorycznie dochodziło do nadużyć ze strony milicyjnych władz. Problem nie dotyczy oczywiście tylko Moskwy, ale jest znany jak Rosja długa i szeroka. - To sprawny pionowo zorganizowany system. Zwykły funkcjonariusz bierze łapówki i odpala procent swojemu naczelnikowi. Jeśli nic nie przyniesie, to zostaje przeniesiony do pracy w miejscach, gdzie w ogóle nie zarobi - mówi były pracownik milicji w Riazaniu, który poprosił o nieujawnianie swojego nazwiska. - Milicjanci zarabiają bardzo mało. Nie chodzi nawet o państwo, bo teoretycznie istnieje cały szereg dopłat i dodatków, ale na tych budżetowych pieniądzach kładą łapę naczelnicy - dodaje.

Po poniedziałkowej tragedii poleciały głowy Wiktora Agiejewa, komendanta południowego okręgu Moskwy, w którym doszło do strzelaniny, a także jego zastępców. Jednak według informacji dziennika „Kommiersant”, co prawda ich wnioski o dymisję były przygotowane wcześniej, ale decyzję o zwolnieniu szefa stołecznej milicji podjął sam prezydent Miedwiediew.

Pronin to bliski i zaufany człowiek mera Jurija Łużkowa. - Musiał też być podczepiony pod kogoś w MSW, bo inaczej już by go tu nie było - uważa moskiewski dziennikarz Dmitrij Frolin. Od 2001 roku, gdy objął funkcję komendanta, przetrwał niejedną burzę. Nie zaszkodziła mu tragedia zakładników w teatrze na Dubrowce, wybuchy bomb w metrze czy masowe zamieszki w Moskwie po przegranej Rosji w meczu z Japonią w 2002 roku.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021