– Nikt spośród tych, którzy teraz rządzą Litwą, nie nadaje się na prezydenta. Od władzy słyszymy tylko jedno: trzeba zaciskać pasa. A wielu ten pas zaciska się już nie na brzuchu, ale na szyi. Ja nie wierzę, że gospodarkę można uratować wyłącznie oszczędzając na zwykłych ludziach. Mam nadzieję, że Grybauskait? poradzi sobie i z kryzysem, i z tymi, którzy nie potrafili sobie z nim dotychczas poradzić – tłumaczy swój wybór pani Aldona, skromnie ubrana starsza pani, mieszkająca w stołecznej dzielnicy Szeszkine.
Szeszkine, tak zwana nowa dzielnica Wilna, na razie najbardziej słynie z tego, że właśnie tu mieści się największe na Litwie centrum handlowe Akropolis. Ale już niedługo może stać się sławna z innego powodu. Właśnie tu, w jednym z szarych bloków, przez wiele lat mieszkała Dalia Grybauskait?, faworytka w niedzielnych wyborach prezydenckich na Litwie. Dziewięć lat temu zaciągnęła kredyt i kupiła segment w bardziej prestiżowej części miasta.
Jak mówi pani Aldona, „Szeszkine to proletariacka dzielnica”. – Gdy ją budowano, mieszkania otrzymywali tu przeważnie robotnicy z wileńskich zakładów pracy oraz drobni urzędnicy. Elita tu nie ciągnęła.
Dzisiaj Szeszkine nazywają dzielnicą emerytów. Jak zauważa członkini dzielnicowej komisji wyborczej Krystyna Prinowa, „frekwencja byłaby większa, gdyby nie to, że młodzież wyjechała na Zachód w poszukiwaniu lepszego życia”. – Gdy pytam wyborców, dlaczego nie głosują ich dzieci, odpowiadają: oni już zagłosowali nogami, uciekając z naszego kraju do Irlandii lub do Wielkiej Brytanii – mówi rozmówczyni „Rz”. – Ale – dodaje – starsze pokolenie jest bardzo aktywne, tradycyjnie głosuje tu ponad połowa uprawnionych.
[srodtytul]Symboliczna dzielnica[/srodtytul]