Mleczne embargo, które miało przywołać Łukaszenkę do porządku, okazało się nieskuteczne. Co więcej, białoruski prezydent zbojkotował niedzielny szczyt Organizacji Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego (ODKB), a teraz MSZ twierdzi, że decyzje podjęte na nim bez udziału Mińska są bezprawne. Jakby tego było mało, władze Białorusi grożą wprowadzeniem kontroli na granicy z Rosją. – Moskwa jest wściekła. Ta kłótnia zaszła już rzeczywiście tak daleko, że trudno ją przerwać – ocenia rosyjski politolog Aleksiej Makarkin.
Kreml może sięgnąć po radykalne środki. „W najbliższym czasie Moskwa może rozpocząć kolejny atak na Mińsk. Tym razem gazowy” – pisze rosyjski dziennik „Kommiersant”. Argumentów Kremlowi nie brak. Mińsk płaci za gaz preferencyjną stawkę na podstawie ustnej umowy między prezydentami. Jeśli Moskwa zechce wywrzeć presję na Mińsk, może zażądać pełnej kwoty. I wtedy okaże się, że Białoruś za ubiegłą zimę nie dopłaciła 70 milionów dolarów. Anonimowe źródła na Kremlu sugerują: „Najwyraźniej ktoś tu ma dość bycia prezydentem Białorusi”.
Była białoruska deputowana Olga Abramowa uważa, że wojna mleczna oznacza koniec Związku Białorusi i Rosji. – ZBiR tak naprawdę nie zaistniał – mówi „Rz”. – Białoruś oddala się od Rosji. Łukaszenko będzie się starał prowadzić politykę równych odległości od UE i od Rosji. Białoruski politolog Walery Karbalewicz prognozuje jednak, że wojna zakończy się pokojem, tak jak wszystkie poprzednie. – Powróci status quo. Rosyjskie elity nie mogą sobie pozwolić na utratę Białorusi, a Białoruś – na utratę rosyjskich subsydiów – powiedział „Rz”. – Do głosu doszły emocje, tymczasem któraś ze stron musi ustąpić, przynajmniej symbolicznie – uważa też Aleksiej Makarkin. I dodaje, że nie będzie to Rosja.
Sytuację próbował wczoraj załagodzić rosyjski premier Władimir Putin. – Ostre reakcje są nie w porządku. My też powinniśmy starannie dobierać słowa, nawet jeśli uważamy, że mamy rację – powiedział podczas posiedzenia rządu. – Obrażanie się nie jest najlepszym wyjściem – dodał. Wspomniał też leningradzką ulicę, na której się wychował. – Mawialiśmy w takich sytuacjach, że „kto się przezywa, sam się tak nazywa”.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi http://mfa.gov.by