Temat symboli religijnych wrócił za sprawą wywiadu szefa resortu sprawiedliwości Francisca Caamano dla agencji Europa Press. Minister mówił o nowej ustawie o wolności religijnej, którą chce wprowadzić socjalistyczny rząd. Przewiduje ona wyeliminowanie krzyży, wizerunków świętych, itp. ze szkół, żłobków i innych instytucji publicznych.
Minister zastrzegł, że nie będą usuwane symbole należące do dziedzictwa kultury ze względu na ich wartość historyczną lub artystyczną. Nie musiał długo czekać na reakcję fanatyków laickości.
Zaatakowały go organizacje, takie jak Europa Laica, które uważają, że w dziedzinie laicyzacji Hiszpania już i tak ma 30 lat opóźnienia w stosunku do innych krajów Zachodu. Ich zdaniem należy bezwzględnie usunąć wszystko, co kojarzy się z religią, a zabytki i dzieła sztuki po prostu przekazać muzeom.
„Przestrzeń publiczna jest w Hiszpanii przesycona katolickimi symbolami religijnymi, co narusza wymogi neutralności, jaką powinno zachować państwo” – komentował szef katedry Teologii i Nauk Religijnych Uniwersytetu Karola III w Madrycie Juan José Tamayo, cytowany przez „El Pais”. Jego zdaniem hierarchia katolicka pierwsza powinna przyklasnąć inicjatywie rządu José Zapatero, bo umożliwi ona Kościołowi „rezygnację z przywilejów”.
Według księdza Piotra Roszaka, sprawującego posługę kapłańską w hiszpańskiej Nawarze, spory o symbole religijne, podobnie jak temat aborcji, mają odciągnąć uwagę Hiszpanów od prawdziwych wyzwań, ekonomicznych i społecznych, przed którymi stoi ich nękany kryzysem kraj. – Plany usuwania krzyży z sal szkolnych i miejsc publicznych to także wyraźny przejaw chrystianofobii cechującej „nową laickość”, którą stara się narzucić Hiszpanii premier Zapatero – mówi „Rz”. Usuwanie krzyży ze szkół wpisuje się w program ideologicznego wychowania obywatelskiego, które wzbudziło w Hiszpanii tyle kontrowersji – podkreśla.