„Tego, co obserwujemy w latach pańskiej prezydentury, nie można przyjmować inaczej, niż odejście od zasad przyjaźni i partnerstwa w stosunkach z Moskwą” – czytamy w liście otwartym do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki zamieszczonym na s tronie internetowej Kremla. Listę moskiewskich pretensji otwiera „antyrosyjskie stanowisko Ukrainy podczas barbarzyńskiej napaści reżimu Saakaszwilego na Osetię Południową” – „cywilnych mieszkańców i żołnierzy rosyjskich sił pokojowych zabijano z ukraińskiej broni”.
Przewinieniem Ukrainy jest także uparte dążenie do NATO władz „ignorujących zdanie obywateli” i „stanowisko Rosji”. Kijów utrudnia działalność Floty Czarnomorskiej na Krymie, wypycha język rosyjski z mediów i usiłuje pisać na nowo wspólną historię.
Szerszej publiczności rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew przedstawił swoje zarzuty w nagraniu wideo w swoim blogu. Tonem zniecierpliwionego nauczyciela pouczającego nieposłusznego ucznia wyliczył grzechy Juszczenki, które doprowadzają do pogorszenia relacji między „bratnimi narodami”. „Antyrosyjskim kursem” Miedwiediew tłumaczy wstrzymanie się z wysłaniem do Kijowa nowego ambasadora. Odwołanego Wiktora Czernomyrdina miał zastąpić doradca premiera Putina Michaił Zurabow.
Reakcja Ukrainy była stonowana. MSZ zapowiedziało, że Kijów nie będzie działać na zasadzie „oko za oko, ząb za ząb”. Odpowiedź na list Miedwiediewa MSZ pozostawił Juszczence. Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, Juszczenko wciąż milczał, choć jego rzeczniczka zapewniła, że „reakcja na pewno będzie”.
Zdaniem rosyjskiej politolog Tatiany Stanowej list Miedwiediewa to wyraz wściekłości Moskwy. – Juszczenko nie ufa Zurabowowi i zapowiedział, że nie przyjmie od niego listów uwierzytelniających, więc znaleziono pretekst, żeby na razie go nie wysyłać – tłumaczy „Rz”.