Na szczęście to tylko ćwiczenie wojskowe, choć pod względem biorących w nim udział sił bezprecedensowe w historii niepodległej Białorusi. W odbywających się w tych dniach na poligonie niedaleko Brześcia wspólnych białorusko-rosyjskich manewrach bierze udział łącznie około 13 tysięcy żołnierzy, 103 maszyny latające różnych typów oraz prawie pół tysiąca czołgów i pojazdów pancernych.
Zgodnie ze scenariuszem manewrów, mających wymowny kryptonim „Zachód-2009”, Sztab Generalny Rosji 10 września dowiedział się o zbrojnej agresji na Białoruś. Moskwa i Mińsk potrzebowały ośmiu dni, by ściągnąć w miejsce działań wojennych rosyjskie wojsko. Wesprzeć Białorusinów w walce z umownym przeciwnikiem postanowił także Kazachstan, delegując na manewry 30-osobową jednostkę bojową.
Aktywna faza manewrów, która rozpoczęła się w piątek, potrwa do 29 września. W tym dniu prezydenci Białorusi i Rosji Aleksander Łukaszenko i Dmitrij Miedwiediew zjawią się na poligonie, by przyjąć raport o wspólnym zwycięstwie nad agresorem.
Większość ekspertów nie ma wątpliwości, iż tak duże manewry mogą być ćwiczeniem zbrojnego konfliktu z NATO. Anatolij Cyganok z moskiewskiego Instytutu Wojskowej i Politycznej Analizy w rozmowie z „Rz” przestrzega jednak przed tak jednoznaczną interpretacją.
– Po prostu kraje niezrzeszone z NATO także powinny podtrzymywać gotowość bojową swoich armii – tłumaczy ekspert. Cyganok nie kryje rozczarowania tym, że scenariusz białorusko-rosyjskich manewrów przewiduje tylko obronę przed atakiem przeciwnika. – Wydarzenia sprzed roku w Gruzji świadczą o tym, iż należy ćwiczyć także działania ofensywne – podkreśla nasz rozmówca.