Klaus składa broń – i podpis

Prezydent Czech przypieczętował reformę Unii. Jako ostatni przywódca podpisał traktat lizboński

Publikacja: 03.11.2009 20:27

Traktat został ratyfikowany blisko dwa lata po jego podpisaniu w Lizbonie (zdjęcie z 13 grudnia 2007

Traktat został ratyfikowany blisko dwa lata po jego podpisaniu w Lizbonie (zdjęcie z 13 grudnia 2007 r.)

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Wielu było rozczarowanych, ale też wielu odetchnęło z ulgą. Już fakt, że kilka godzin wcześniej Sąd Konstytucyjny orzekł, iż traktat jest zgodny z konstytucją Czech, wywołał radość większości unijnych przywódców.

– Cieszę się z decyzji sądu. Mamy wreszcie wyjaśnioną sytuację prawną związaną z traktatem i jesteśmy blisko jego pełnej ratyfikacji – stwierdził premier Szwecji Fredrik Reinfeldt, którego kraj kieruje w tym półroczu pracami UE. A kilka godzin później, gdy Klaus podpisał dokument, powiedział: – Zniknęła ostatnia przeszkoda na drodze do przyjęcia traktatu.

[srodtytul] Pod przymusem[/srodtytul]

To, że prezydent Czech uważający traktat za zagrożenie dla suwerenności kraju podpisał dokument kilka godzin po wyroku Sądu, wywołało zdumienie komentatorów. – Jestem naprawdę zaskoczony. Spodziewałem się, że będzie zwlekał – mówi „Rz” Antonio Missiroli z European Policy Centre w Brukseli. Ale zdaniem ekspertów to właśnie decyzja Sądu Konstytucyjnego zmusiła prezydenta do złożenia podpisu.

– Nie miał wyjścia – mówili w Pradze jego sojusznicy. – Prezydent jest realistą i zrobił to, co było jego obowiązkiem – powiedział „Rz” były wicepremier Czech Alexandr Vondra. Klaus przyznał co prawda, że szanuje decyzję sędziów, ale po raz kolejny nie zostawił suchej nitki na Sądzie i otwarcie skrytykował go podczas konferencji prasowej. – Jego decyzja nie jest neutralną analizą prawną, ale polityczną obroną traktatu – mówił.

W Czechach mało kto wierzył, że prezydent nadal będzie obstawał przy swoim. Nawet Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), którą sam założył, uważała, że nie będzie dłużej zwlekał. – Decyzja Sądu Konstytucyjnego była ostatnią przeszkodą, która powstrzymywała prezydenta przed podpisaniem traktatu. Dlatego mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych dni prezydent złoży swój podpis – mówił „Rz” rzecznik ODS Martin Kupka na kilka godzin przed decyzją Klausa.

Jeszcze niedawno wydawało się, że większość deputowanych ODS jest przeciwko traktatowi. Z tego zresztą powodu procedura ratyfikacji w czeskim parlamencie przebiegała najdłużej w całej Europie. – Owszem, ODS krytykowała treść dokumentu, ale nie była przeciwko ratyfikacji. Większość deputowanych chciała, by traktat został przyjęty. Nie chcemy się znaleźć na obrzeżach UE. By liczyć się na arenie międzynarodowej, musimy być silnym członkiem Unii. To jeden z głównych powodów, dla których musieliśmy ratyfikować ten dokument – tłumaczył Kupka.

Czescy senatorowie, głównie z ODS, już rok temu zaskarżyli część traktatu do Sądu Konstytucyjnego. Sędziowie uznali wtedy, że zaskarżony fragment jest jednak zgodny z konstytucją. Pod koniec września 17 senatorów związanych z prezydentem Klausem zaskarżyło więc kolejny fragment. Ich zdaniem zapis, że przywódcy UE mają prawo wprowadzać poprawki w traktacie bez konieczności ich ratyfikowania w parlamentach lub referendach, może prowadzić do dalszego odbierania kompetencji państwom członkowskim.

[srodtytul]Traktat w grudniu[/srodtytul]

Prezydent Klaus uzależniał swój podpis nie tylko od orzeczenia Sądu Konstytucyjnego, ale także od gwarancji, że dołączona do traktatu Karta praw podstawowych nie otworzy drogi do roszczeń odszkodowawczych ze strony Niemców sudeckich wypędzonych z Czechosłowacji po II wojnie światowej. Na czwartkowym szczycie UE w Brukseli przywódcy zgodzili się dać mu takie gwarancje. – Bez wątpienia ta decyzja pomogła zakończyć proces ratyfikacji – przyznaje Vondra.

Traktat lizboński wejdzie w życie 1 grudnia 2009 roku. Oczywiście przy założeniu, że prezydent Klaus jeszcze w listopadzie prześle do Rzymu, gdzie tradycyjnie przechowywane są traktaty, tzw. instrument ratyfikacyjny, czyli list potwierdzający, że Czechy zakończyły proces ratyfikacji.

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]Petr Mach

czeska Partia Wolnych Obywateli[/b]

Rozczarowała mnie przede wszystkim decyzja Sądu Konstytucyjnego, który orzekł, że traktat jest zgodny z konstytucją. Prezydent podpisał dokument, bo nie miał wyjścia. Zrobił to, by nie dopuścić do kryzysu konstytucyjnego i doskonale go rozumiem. On nie zgadza się z decyzją Sądu. Ale musi ją respektować, bo w przeciwnym razie wybuchłby wielki konflikt na linii Sąd – prezydent. Dla mnie ratyfikacja traktatu oznacza, że otwarcie będę opowiadał się za tym, by Czechy wystąpiły z UE. To będzie priorytet mojej partii.

Okaże się bowiem, że teraz koszty wynikające z członkostwa w UE będą wyższe niż korzyści. Nie tylko zresztą dla Czechów, ale też dla innych krajów. Ratyfikacja traktatu to naprawdę zła decyzja. Najgorsze jest to, że UE zyskuje większą władzę kosztem demokracji. Funkcjonowanie demokracji będzie ograniczone, a polityczne decyzje będą podejmowane na szczeblu unijnym. Wyborcy w poszczególnych krajach nie będą mieli na nie wpływu.

[i] —k.z.[/i]

[b] Mats Persson

Instytut Open Europe w Londynie[/b]

Jestem rozczarowany podpisem Klausa, bo traktat lizboński jest niezbyt udany, niedemokratyczny i wprowadzany wbrew woli społeczeństw w przynajmniej trzech krajach, gdzie dopuszczono do głosowania. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się innej decyzji czeskiego prezydenta. Było jasne, że podpisze w momencie, gdy drugie referendum w Irlandii doprowadziło do przyjęcia traktatu.

Mimo fali krytyki ze strony torysów nie sądzę, żeby zdecydowali się oni na próbę obalenia traktatu, gdy dojdą do władzy za kilka miesięcy. To będzie po prostu niemożliwe, bo będzie to już część brytyjskiego prawa. Ale sądzę, że Brytyjczykom należy się w przyszłości prawo do decydowania o kierunku integracji. Chcemy, aby rząd przyszłego premiera Davida Camerona poddał pod referendum pakiet reform, który przewidywałby reformę budżetu UE, a także przeniesienie części polityki realizowanej na poziomie wspólnotowym z powrotem do stolic narodowych.

[i]—a.sł.[/i]

[b]Ondrej Macura

rzecznik czeskiej Partii Socjaldemokratycznej[/b]

Partia Socjaldemokratyczna od samego początku popierała traktat i uważała, że jest to ważny dokument dla Czech. Dlatego jesteśmy ogromnie zadowoleni, że prezydent wreszcie go podpisał. Kiedy usłyszeliśmy o decyzji Sądu Konstytucyjnego, wierzyliśmy, że Vaclav Klaus nie będzie miał już powodów, żeby dokumentu nie podpisać. Liczyliśmy, że swój podpis złoży w ciągu kilku dni, najpóźniej kilku tygodni.

To więc miła wiadomość, że zrobił to jeszcze tego samego dnia. Owszem, wszyscy wiedzieli, jakie ma obawy, ale po decyzji przywódców Unii w sprawie gwarancji i orzeczeniu Sądu chyba zrozumiał, że nie ma wyjścia. Mamy nadzieję, że fakt ten doceni również UE. Dotąd byliśmy przecież ostatnim krajem, który zwlekał z ratyfikacją. Czy było wielkie świętowanie w siedzibie partii? Nie. Po prostu bardzo się cieszymy z podpisu. To dla nas kolejny powód do radości. W niedzielę naszemu przewodniczącemu Jirziemu Paroubkowi urodziła się córka.

[i] —k.z.[/i]

[b]Andrew Duff

liberalny eurodeputowany z Wielkiej Brytanii[/b]

To świetna wiadomość. Werdykt czeskiego sądu konstytucyjnego był do przewidzenia, bo wniosek senatorów o stwierdzenie niezgodności traktatu lizbońskiego z krajową konstytucją był absurdalny. Ale uzyskanie podpisu prezydenta Vaclava Klausa nie było tak oczywiste. Teraz mamy już zakończony proces ratyfikacji i traktat lizboń- ski będzie mógł wejść w życie od 1 grudnia 2009 roku. To jest z pewnością historyczny moment.

Dzięki niemu otwieramy kolejną kartę w dziejach Europy. Nowe prawo usprawnia działania Unii Europejskiej, czyni ją bardziej transparentną i demokratyczną, także poprzez zwiększenie roli Parlamentu Europejskiego. Nie wiem, kiedy w przyszłości będzie mowa o kolejnym traktacie, który mógłby zastąpić traktat lizboński. Może jakieś zmiany tu i ówdzie będą jeszcze potrzebne. Ale sądzę, że wszystkie najważniejsze reformy są już zawarte w tym dokumencie.

[i]a.sł.[/i][/ramka]

[ramka] [srodtytul]Kalendarium[/srodtytul]

[b]Od konstytucji do traktatu z Lizbony[/b]

- luty 2001 – deklaracja z Laeken o konieczności zreformowania Unii

- czerwiec 2004 – po dwóch latach negocjacji przywódcy UE uzgadniają w Rzymie tekst konstytucji UE

- maj, czerwiec 2005 – konstytucję odrzucają w referendum Francuzi i Holendrzy

- styczeń 2007 – Niemcy zaczynają konsultacje w sprawie nowego traktatu

- 13 grudnia 2007 – w Lizbonie przywódcy podpisują nowy traktat; zaczyna się proces ratyfikacji

- czerwiec 2008 – Irlandia odrzuca traktat w referendum

- 2 października 2009 – Irlandia przyjmuje traktat w kolejnym referendum

- 10 października 2009 – traktat ratyfikuje prezydent Lech Kaczyński

- 3 listopada 2009 – swój podpis składa Vaclav Klaus[/ramka]

Wielu było rozczarowanych, ale też wielu odetchnęło z ulgą. Już fakt, że kilka godzin wcześniej Sąd Konstytucyjny orzekł, iż traktat jest zgodny z konstytucją Czech, wywołał radość większości unijnych przywódców.

– Cieszę się z decyzji sądu. Mamy wreszcie wyjaśnioną sytuację prawną związaną z traktatem i jesteśmy blisko jego pełnej ratyfikacji – stwierdził premier Szwecji Fredrik Reinfeldt, którego kraj kieruje w tym półroczu pracami UE. A kilka godzin później, gdy Klaus podpisał dokument, powiedział: – Zniknęła ostatnia przeszkoda na drodze do przyjęcia traktatu.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021