Głów jest 16. Na większości wciąż znajdują się spore płaty wysuszonej skóry. Wyraźnie widać na nich misterne, spiralne tatuaże, które pokrywały twarze maoryskich wojowników. Zachowały się również włosy, uszy i uzębienie. Głowy te są wystawiane jako atrakcja w kilku francuskich muzeach.
Już niedługo jednak z nich znikną. Francuski parlament niemal jednogłośnie – zaledwie ośmiu deputowanych było przeciw – podjął decyzję o zwrocie głów Nowej Zelandii. Zostaną umieszczone w słojach i przetransportowane samolotem na drugą półkulę, gdzie maoryscy kapłani dokonają ich pochówku.
Jak głowy wojowników znalazły się we Francji? Przywieźli je tam w XVIII i XIX wieku – jako pamiątki z egzotycznych wypraw – europejscy podróżnicy. Sam proces obcinania i zasuszania głów nie był jednak ich pomysłem, tylko zwyczajem rodowitych Nowozelandczyków. Maorysi wierzyli, że w ten sposób zachowują przy życiu ducha dzielnego wojownika.
Gdy jednak głowy stały się cennym obiektem dla europejskich kolekcjonerów, wśród Maorysów rozpoczął się proceder zabijania ludzi z tatuażami na twarzach dla pozyskania ich głów. W zamian za nie dostawali złoto i broń palną. – To nie są zwykłe obiekty muzealne. To ludzkie szczątki. Część z ich właścicieli została zamordowana dla potrzeb handlu głowami – przekonywała francuska parlamentarzystka Michelle Tabarot.
Decyzja Francji została przyjęta z uznaniem w Nowej Zelandii, która w 1992 roku wystąpiła o zwrot około 500 głów przetrzymywanych w rozmaitych kolekcjach na świecie (odzyskała 300). Zachwyceni są również Maorysi. – Wreszcie nasi przodkowie zaznają spokoju! Polacy, Francuzi czy Brytyjczycy też nie byliby zadowoleni, gdyby w muzeach ku uciesze gawiedzi pokazywano głowy ich dziadków. Niestety, w XIX wieku Europejczycy traktowali nas jak zwierzęta – powiedziała „Rz” Kateia Burrows z maoryskiej organizacji Manaia.