„NATO=Nazi”, „Polsko, opamiętaj się”, „Chwała żołnierzowi wyzwolicielowi” – za pośrednictwem tych haseł nieliczna (ok. 40 osób), ale bojowo nastawiona grupa komunistów wyrażała swój sprzeciw wobec polskiej ustawy o zakazie komunistycznej symboliki, która właśnie wchodzi w życie. „Hańba polskim władzom! Oligarchicznemu polskiemu rządowi!”, „Za mir i drużbę z sierpem i młotem!” – skandowali.
Na skwerku przy ul. Klimaszkina pojawiła się też trzyosobowa reprezentacja parlamentarnej frakcji KPFR. Posłanka Aliftina Aparina chwyciła za megafon, by opowiedzieć o polskich patriotach, którzy także protestują przeciwko „kpinie z historii”. Stojący obok milicjant, który do tej pory z umiarkowanym zapałem notował na kartce hasła wypisane na komunistycznych plakatach, ruszył z interwencją.
– To pikieta, nie można z megafonem – oponował.
– Zostaw pan, przecież ona ma immunitet, i tak nie możesz jej zatrzymać – trzeźwo zauważył jeden z działaczy. Milicjant machnął ręką. Kartkę z notatkami złożył na pół i wsadził pod milicyjną czapkę. – Też wymyślili. Nie mają co robić – westchnął.
Posłowie przypominali Polaków witających sowieckich wyzwolicieli z kwiatami i żołnierzy Armii Radzieckiej spoczywających na polskiej ziemi. – Wraz z braćmi Polakami, z którymi wspólnie walczyli z brązową dżumą, dzisiaj przewracają się w grobach – pokrzykiwał deputowany Walerij Raszkin. Najgłośniejsza z grupki sympatyków Stalina Żaneta Baliewa do listy zasług sowieckich żołnierzy dodała jeszcze kilka nowych, absurdalnych. – A kto odbudowywał Warszawę po wojnie? Kto wyzwalał getto? Już zapomnieliście? – pytała.