[wyimek][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2010/06/26/toast-za-saakaszwilego/" "target=_blank]Komentarz Jerzego Haszczyńskiego[/link][/wyimek]
Olbrzymi pomnik Józefa Dżugaszwilego przed miejskim ratuszem był wizytówką Gori – gruzińskiego miasta, w którym w grudniu 1879 roku przyszedł na świat przyszły komunistyczny dyktator. Pomnik zniknął. Mieszkańcy Gori obudzili się w piątek i stwierdzili, że Stalina, który od 1952 roku zdobił centrum miasta – po prostu nie ma.
Okazało się, że decyzją miejscowych władz pomnik został w nocy z czwartku na piątek zdemontowany. Na jego miejscu ma stanąć nowy – upamiętniający ofiary wojny z Rosją w sierpniu 2008 roku. Gori, oddalone zaledwie o kilkanaście kilometrów od administracyjnej granicy z Osetią Południową, stało się wówczas celem ataków rosyjskich bombowców, a po wkroczeniu rosyjskich wojsk było przez nie czasowo okupowane. Jedna z rosyjskich bomb kasetowych spadła u stóp Stalina, zabijając kilka osób, w tym holenderskiego dziennikarza. – Dlatego właśnie w tym miejscu stanie nowy pomnik – tłumaczą Gruzini.
Władze nie podały, dlaczego demontażu dokonano w nocy, jednak uczestnicy piątkowego protestu w centrum Gori znali odpowiedź. – Wiedzieli, że nie pozwolimy na usunięcie Stalina! – mówili. Według mediów nie było ich jednak wielu – na placu zebrało się kilkadziesiąt osób. Prezydent Micheil Saakaszwili zapewniał, że rozliczenia z historią dokonano „bez histerii i wandalizmu”, choć miejscowi dziennikarze skarżyli się, że policjanci nie pozwolili im filmować, uciekali się nawet do użycia siły.
Gori słynęło ze szczególnie ciepłego stosunku do „najlepszego z synów Gruzji”. Zresztą w tym kraju wciąż można spotkać, zwłaszcza wśród ludzi starszych, osoby, które widzą w nim najwybitniejszego przedstawiciela swego narodu i zwycięzcę wojny z Hitlerem.