44-letni amerykański geolog chińskiego pochodzenia został zatrzymany w 2007 roku. Oskarżono go o szpiegostwo i próbę zdobycia danych dotyczących przemysłu naftowego Chin.
Xue Feng przekonuje, że gromadzone przez niego informacje były publicznie dostępne. Osoby, które odwiedzały go w więzieniu, opowiadają zaś, że geolog był torturowany – śledczy mieli m.in. gasić papierosy na jego ramionach.
Po dwóch i pół roku od aresztowania sąd skazał go w końcu na osiem lat więzienia i 200 tys. juanów grzywny (ok. 100 tys. zł). Zdaniem komentatorów surowy wyrok jest „policzkiem dla władz w Waszyngtonie”, ponieważ Barack Obama prosił chińskiego prezydenta Hu Jintao o okazanie w tej sprawie wyrozumiałości. Amerykanie nalegali na Chińczyków, by zwolnili Xue Fenga z „powodów humanitarnych” i natychmiast go deportowali. By zaznaczyć wagę, jaką USA przywiązują do tej sprawy, amerykański ambasador Jon Huntsman był obecny na sali sądowej podczas ogłaszania werdyktu.
Zdaniem pekińskiego korespondenta tygodnika „The Economist” wyrok skazujący w sprawie Xue Fenga nie był jednak niespodzianką. Oskarżeni w Chinach mają bowiem bardzo ograniczony dostęp do adwokata oraz nikłą szansę na powołanie własnych świadków czy podważenie „dowodów” przedstawionych przez prokuratora. W ponad 99 proc. spraw w sądach pierwszej instancji zapadają więc wyroki skazujące.
„Wall Street Journal” zwraca zaś uwagę na specyficzne terminy ogłaszania wyroków przez chińskich sędziów. O skazaniu Xue Fenga jego krewni w Teksasie i członkowie administracji USA dowiedzieli się podczas świętowania Dnia Niepodległości.