Kubański lider pierwszy raz tłumaczył się publicznie z decyzji o uwolnieniu 52 dysydentów skazanych w procesach czarnej wiosny 2003.
– Należy przypomnieć, że żaden z tych obywateli nie został skazany za poglądy, jak próbuje się wmówić podczas kampanii organizowanych w różnych częściach świata w celu dyskredytowania Kuby. Dopuścili się przestępstw, służąc rządowi Stanów Zjednoczonych, jego polityce blokady i akcji wywrotowych – mówił w niedzielę 79-letni lider w Zgromadzeniu Narodowym. Obowiązkiem rewolucjonistów jest nie dopuścić, by zagrozili „świętym zdobyczom” i niezawisłości Kuby – podkreślał.
– Raul Castro nie ma i nigdy nie miał zamiaru niczego zmieniać – uważa Janisset Rivero-Gutierrez z działającej w Miami organizacji Directorio Democratico Cubano. – Na Kubie nadal prześladowani są ludzie, zaostrza się represje wobec obrońców praw człowieka. Matce Orlanda Zapaty, który umarł w lutym w wyniku strajku głodowego, nie pozwalają pójść do kościoła pomodlić się za duszę syna ani na cmentarz – mówiła „Rz” działaczka z Miami.
Choć Kuba przeżywa od dwóch lat głęboki kryzys, Raul Castro wykluczył reformy. Zamiast przejścia do gospodarki rynkowej na wzór chiński, będzie „aktualizacja” socjalizmu. – Trzeba raz na zawsze wybić sobie z głowy, że Kuba jest jedynym krajem świata, w którym nie trzeba pracować, żeby żyć – oświadczył. Zapowiedział redukcję zatrudnienia w administracji. Dopuścił rozwój drobnej prywatnej inicjatywy w usługach i handlu, ale bez rezygnacji państwa z kontroli nad gospodarką i powrotu własności prywatnej.