Przez blisko 30 lat zawodowo zajmował się zabijaniem ludzi. Gdy w 1940 roku przyjechał do Kalinina (dzisiejszego Tweru) na czele plutonu egzekucyjnego, by wykonywać wyroki na polskich oficerach, bił rekordy, szokując miejscowych funkcjonariuszy. „Zobaczyłem kata!” – wspominał ówczesny szef kalinińskiego NKWD Dmitrij Tokariew podczas przesłuchania przez prokuratorów wojskowych prowadzących śledztwo katyńskie na początku lat 90. Z jego unikalnych zeznań wyłania się postać mordercy-szaleńca. „Błochin zakładał (do egzekucji – red.) specjalny strój. Skórzaną pilotkę, fartuch i rękawice za łokcie” – opowiadał Tokariew.
Do piwnicy budynku NKWD, gdzie rozstrzeliwał Polaków z niemieckiego waltera (nie przegrzewał się tak jak radzieckie nagany), sprowadzano w ciągu jednego dnia nawet do 250 osób. Bilans tamtej wiosny dla ekipy pod wodzą Błochina to 6311 rozstrzelanych Polaków.
[wyimek]Błochin zamordował co najmniej 10 tysięcy ludzi. Do egzekucji zakładał specjalny fartuch i rękawice za łokcie [/wyimek]
Postać stalinowskiego kata przypomina na łamach cyklicznego dodatku do „Nowej Gaziety”, ukazującego się pod tytułem „Prawda Gułagu” historyk badającej represje organizacji Memoriał Nikita Pietrow. To on w ciągu wielu lat wydobywał z sowieckich archiwów nieznane wcześniej informacje o „zasłużonym czekiście” Błochinie. Pietrow bada także losy innych katów z Katynia. Ich nazwiska historycy ustalili wiele lat temu na podstawie rozkazu ludowego komisarza Ławrentija Berii z jesieni 1940 r., w którym nagrodzono 125 funkcjonariuszy NKWD zaangażowanych w przeprowadzenie zbrodni katyńskiej. Ale lista, jak przystało na dokument tajnych służb, jest oszczędna – zawiera tylko nazwiska i inicjały imion, a przy części nazwisk – także stopnie. Są na niej wszyscy, począwszy od kata Błochina i innych członków plutonu egzekucyjnego przez czekistów, strażników więziennych i konwojentów, aż po archiwistki.
Główna Prokuratura Wojskowa, która w 2004 roku umorzyła śledztwo katyńskie, o tych ludziach milczy. Pietrow natomiast od lat prowadzi badania mające na celu wypełnienie luk w wiedzy o zbrodniarzach z Katynia. Wyniki jego badań ukazały się także po polsku, m.in. w książce „Rosjanie a Katyń” wydanej wiosną przez Ośrodek KARTA. – Jestem w stanie doprowadzić ten proces do końca, jeśli znajdę środki na badania – mówi Pietrow.