28-letnia księżniczka Magdalena i 36-letni Daniel Westling, mąż następczyni tronu księżniczki Wiktorii, to wymarzeni kandydaci na posłów niszowej partii, której głównym postulatem jest zniesienie podatków. W ostatnich wyborach parlamentarnych zdobyła osiem głosów. Tym razem chce zyskać więcej, dzięki królewskim nazwiskom na liście wyborczej. Nawet jeśli ci wcale nie chcą być kandydatami.
Szwedzkie prawo wyborcze zawiera bowiem zapis o „prawie do wolnej nominacji”. Oznacza to, że partie mogą wystawić w wyborach kogo chcą. Za jego zgodą lub nie. Partia nie musi się więc martwić, czy księżniczka Magdalena i Daniel Westling, który w czerwcu poślubił jej siostrę Wiktorię i uzyskał tytuł hrabiego Västergötland, mają ochotę reprezentować ją w parlamencie. Na dodatek oboje kandydaci nie mogą poprosić o skreślenie swoich imion z listy.
Z punktu widzenia prawa członkowie rodziny królewskiej mogą się angażować w politykę i startować w wyborach. Wolą jednak zachować neutralność, król bowiem pełni w tym kraju rolę arbitra ponad podziałami politycznymi.
Jest więc mało prawdopodobne, że rzeczywiście zasiądą w parlamencie. Pałac Królewski natychmiast wydal komunikat, w którym podkreślił, że ani księżniczka Madelaine, ani Daniel Westling nie wspierają małej partii. Jej liderowi to nie przeszkadza. – Ich nominacja nastąpiła wskutek wewnątrzpartyjnego sondażu. Większość naszych członków nie tylko uważa, że byliby oni idealnymi reprezentantami naszej partii, ale również świetnymi ministrami. Księżniczka Magdalena mogłaby być ministrem spraw zagranicznych – oświadczył 85-letni Lennart Nyberg. By urozmaicić listę kandydatów Nyberg dorzucił do niej także nazwisko lidera konkurencyjnej eurosceptycznej partii Sörena Wibe.
– Jest to wysoko niemoralne, ale nic nie mogę na to poradzić. Takie jest prawo. Trzeba to brać z porządną dozą humoru – skomentował Wibe swą nominację.