Joanna Wronecka, obecnie ambasador RP w Maroku, i Tomasz Kozłowski, obecnie doradca w Komisji Europejskiej, z sukcesem przeszli procedury konkursowe w Brukseli. Wronecka będzie szefowała unijnej placówce w Jordanii, a Kozłowski – w Korei Południowej.
– Następuje poprawa w równowadze geograficznej i płciowej, jeśli chodzi o stanowiska szefów placówek. Ale jest więcej do zrobienia, to pierwsze podejście – przyznała Catherine Ashton, wysoka przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która stoi na czele nowej dyplomacji.
Na razie dokonała wymiany ambasadorów w niespełna 30 placówkach ze 115 istniejących. Do tej pory były one obsadzane przez urzędników Komisji Europejskiej jako przedstawicielstwa tej instytucji. Po wejściu w życie traktatu lizbońskiego i stworzeniu Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, stają się one ambasadami UE i w konkursach mogą brać udział nie tylko urzędnicy z Brukseli, ale też dyplomaci narodowi. Mimo nominacji dla dwójki Polaków i jednego Bułgara (do Tbilisi), nowe państwa członkowskie są wyraźnie niedoreprezentowane: pochodzi z nich tylko pięciu ze 115 ambasadorów. Hiszpania, porównywalna pod względem liczby ludności z Polską, ma aż 14 ambasadorów. Króluje niewielka Belgia z 16 ambasadorami, za nią są Niemcy, potem wspomniana już Hiszpania (14), Włochy (14) i Francja (12).
Polskie MSZ bardzo się cieszy z nominacji. – To historyczna chwila dla naszej dyplomacji – mówił minister Radosław Sikorski. Podkreślał, że to dobry początek. – Nie ustaniemy w staraniach o kolejne dobre, polskie nominacje w UE, zarówno na placówkach, jak i w centrali. Będziemy zabiegali o poprawienie reprezentacji geograficznej i tej pod względem płci – mówił. Towarzyszyła mu Joanna Wronecka z bukietem róż w dłoni. – Do końca nie wierzę w to, co się stało – przyznała. Sikorski żartował, że „nie zawiodła go kobieca intuicja“ i cieszył się, iż to właśnie Wronecka pojedzie do Ammanu. – Wizytowałem ją w Maroku. Arabscy gospodarze bardzo ją podziwiali – powiedział.
– Dwie nominacje do krajów, które w tym rozdaniu są dość atrakcyjne, to sukces – uważa Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO. W obecnej puli z interesujących dla Polski miejsc za wschodnią granicą Unii do wzięcia była tylko Gruzja. Według eurodeputowanego trzeba jednak walczyć dalej: o najwyższe stanowiska w centrali w Brukseli oraz o parytety narodowe przy zatrudnianiu urzędników w ESDZ.