Leonid Kuczma składał zeznania w prokuraturze w sprawie zabójstwa twórcy internetowej „Ukraińskiej Prawdy". Georgij Gongadze został porwany w Kijowie we wrześniu 2000 r. Kilka miesięcy później jego pozbawione głowy ciało znaleziono w pobliskim lesie. O współudział w zbrodni opozycja oskarżyła Kuczmę. Dowodem miały być taśmy z podsłuchu założone przez jego ochroniarza Mykołę Melnyczenkę. Kuczma mówi na nich: „Trzeba zrobić porządek z Gongadzem".
Co Kuczma powiedział wczoraj śledczym, nie wiadomo. Wraz z adwokatem opuścił gmach prokuratury tylnym wyjściem. Wsiadł do mercedesa i odjechał. Zanim były prezydent wszedł do budynku, przekonywał dziennikarzy, że „nie ma nic na sumieniu". – Jak wiecie, przez dziesięć lat żyłem pod presją psychiczną. Dziś jestem moralnie gotowy znieść wszelkie tortury piekła, aby udowodnić swoją niewinność – oznajmił. Obiecał odpowiedzieć na każde pytanie śledczych.
Wraz z Kuczmą prokuratura wezwała na przesłuchanie Mykołę Melnyczenkę, by przeprowadzić konfrontację. – Kuczma mnie zobaczył, zdenerwował się i oświadczył, że nie będzie składał żadnych zeznań. Zignorował też ostrzeżenia śledczych – relacjonował były major po wyjściu z prokuratury. Taśmy Melnyczenki będą ważnym dowodem w śledztwie.
Zdaniem kijowskich ekspertów Kuczma najprawdopodobniej nie stanie przed sądem, bowiem najważniejsi świadkowie w tej głośniej sprawie już nie żyją. Były prezydent ma zakaz wyjazdu z kraju. Na przesłuchanie w prokuraturze ma się stawić także dziś.