Czystka w niemieckim IPN?

Urząd ds. akt Stasi chce się pozbyć pracowników, którzy byli zatrudnieni w służbach bezpieczeństwa NRD

Publikacja: 27.04.2011 01:46

Propaganda Stasi. Fot. maltman23

Propaganda Stasi. Fot. maltman23

Foto: Flickr

Korespondencja z Berlina

Do Joachima Gaucka, pierwszego szefa Urzędu ds. akt Stasi, odpowiednika naszego IPN, zgłosił się przed laty kierowca powstającej instytucji. Opowiedział, że pracował na tym samym stanowisku w jednej ze służb bezpieczeństwa NRD.

Mógł oczekiwać, że zostanie natychmiast wyrzucony. Nic takiego jednak się nie stało. Za zgodą resortu spraw wewnętrznych otrzymał nową umowę o pracę. Kierownictwo Urzędu Gaucka, jak nazywano po zjednoczeniu Niemiec instytucję lustracyjną, uznało, że właśnie tak należy potraktować człowieka, który sam się przyznał i wykazał skruchę.

Ten przypadek przytoczyła właśnie liberalna gazeta „Süddeutsche Zeitung", krytykując plany nowego szefa urzędu zapowiadającego, że pozbędzie się wszystkich osób, które pracowały wcześniej w służbach bezpieczeństwa NRD. „To skandal" – pisze największy niemiecki dziennik, zarzucając wybranemu niedawno przez Bundestag nowemu szefowi urzędu Rolandowi Jahnowi, że powodowany chęcią odwetu depcze prawo, podobnie jak to czyniła kiedyś Stasi.

Roland Jahn był w NRD znanym dysydentem, wspierał otwarcie „Solidarność", za co trafił do więzienia, zanim został wydalony do RFN. Gdy obejmował szefostwo urzędu, zapowiedział wyraźnie, że obecność byłych funkcjonariuszy Stasi w tej instytucji „to policzek dla ofiar" służby bezpieczeństwa NRD.

Nie jest tajemnicą, że 47 spośród prawie dwóch tysięcy pracowników Urzędu ds. akt Stasi było w przeszłości na etatach w służbach bezpieczeństwa. Marianne Birthler, poprzedniczka Jahna, tłumaczyła się z tego nie raz, podkreślając, że przejęła ich niejako z dobrodziejstwem inwentarza i nic nie może w tej sprawie zrobić. Dodawała, że są to ludzie niemający nic wspólnego z merytoryczną działalnością instytucji.

Na temat losów byłych agentów Stasi brak wiarygodnych danych

– Większość z nich pracuje w ochronie i w recepcji, co oznacza, że odwiedzający nas interesant będący ofiarą Stasi spotyka się od razu z byłym pracownikiem Stasi – argumentuje Roland Jahn, podkreślając konieczność rozwiązania tego problemu. W jaki sposób? Sam jeszcze nie wie. Na razie odbył rozmowy z tymi ludźmi. Jedną osobę już zwolnił, ale był to agent Stasi, czyli nieoficjalny współpracownik służb, który zataił swoją przeszłość.

Zgodnie z niemiecką ustawą lustracyjną do pracodawcy należy ocena, w jaki sposób potraktuje pracownika, którego polecił zlustrować i gdy okazało się, że pracował dla Stasi. Może go zwolnić, ale nie musi.

Na temat losów byłych agentów i pracowników Stasi brak jakichkolwiek danych. Z reguły pozbywały się ich urzędy państwowe, instytucje publiczne oraz media. Ale wielu działa nadal w polityce. Na przykład w parlamencie Brandenburgii jest co najmniej sześcioro byłych agentów. Między innymi szefowa postkomunistycznej frakcji Lewica, ugrupowania współrządzącego tym landem.

Za rok będzie gotowy raport na temat obecności byłych agentów Stasi w Bundestagu wszystkich kadencji od zjednoczenia Niemiec. Wiadomo, że było ich niemało. Czy muszą pracować akurat w Urzędzie ds. akt Stasi?

„Dlaczego nie? To przecież instytucja państwa prawa" – argumentuje dziennik „Süddeutsche Zeitung".

Korespondencja z Berlina

Do Joachima Gaucka, pierwszego szefa Urzędu ds. akt Stasi, odpowiednika naszego IPN, zgłosił się przed laty kierowca powstającej instytucji. Opowiedział, że pracował na tym samym stanowisku w jednej ze służb bezpieczeństwa NRD.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017