Brytyjczycy mają dość Brukseli

Ponad 100 tysięcy osób podpisało się pod petycją z żądaniem referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty

Publikacja: 11.08.2011 03:02

Eurosceptycy skorzystali na nowej stronie internetowej z e-petycjami, którą brytyjski rząd uruchomił

Eurosceptycy skorzystali na nowej stronie internetowej z e-petycjami, którą brytyjski rząd uruchomił tydzień temu

Foto: AFP

Eurosceptycy skorzystali na nowej stronie internetowej z e-petycjami, którą brytyjski rząd uruchomił tydzień temu. Każdy obywatel może tam stworzyć własną petycję i jeśli zbierze co najmniej 100 tysięcy podpisów, parlament będzie zmuszony nad nią debatować.

Pomysł wyszedł od  samego premiera Davida Camerona, który chciał, by Brytyjczycy mieli większy udział w decyzjach politycznych. To może go teraz drogo kosztować. Niezrzeszonej deputowanej z West Midlands Nikki Sinclaire udało się bowiem zebrać ponad 100 tysięcy podpisów pod petycją z żądaniem przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia kraju z Unii.

Ponowne głosowanie nad członkostwem Wysp Brytyjskich we Wspólnocie, według premiera, nie wchodzi jednak w rachubę. Jak oświadczył Laurence Mann, polityczny sekretarz Camerona, premier uważa, że „Brytyjczycy w 1975 roku wypowiedzieli się jasno na ten temat. I to wystarczy". Aż 67 procent głosowało wówczas za pozostaniem we Wspólnocie. – Lepiej będzie, jeśli Londyn pozostanie w Unii i użyje swej politycznej siły, by doprowadzić w niej do pozytywnych zmian – powiedział Mann.

Ponad połowa Brytyjczyków popiera wyjście kraju z UE. Tylko jedna trzecia to euroentuzjaści

To nie podoba się brytyjskim eurosceptykom, których rzesza wciąż rośnie. Według sondażu przeprowadzonego przez instytut YouGov 52 procent Brytyjczyków opowiada się za wyjściem z UE. Zwolenników pozostania we Wspólnocie jest zaledwie 30 procent. Dwie trzecie wyborców torysów głosowałoby w referendum za odseparowaniem się od Brukseli.

– Ludzie chcą, by krajem kierowały władze w Londynie, a nie eurokraci. Mimo wszelkich zapewnień rządu o suwerenności – podkreśliła Nikki Sinclaire. Jej zdaniem nie da się też dłużej ignorować kosztów członkostwa kraju w Unii Europejskiej. Wynoszą one obecnie 48 mln funtów (224 mln zł) dziennie, prawie 5 tys. funtów (23 tys. zł) od każdego gospodarstwa domowego.

Akcję na rzecz referendum w sprawie wyjścia z UE prowadzi także brukowiec „Daily Express", znany z negatywnego nastawienia do Unii. Zebrał już 40 tys. podpisów pod własną petycją. „Zmusimy rząd do debaty na temat problemu, który staje się coraz bardziej poważny w sytuacji, gdy Wielka Brytania udziela poręczeń państwom strefy euro, a nasze prawa są coraz bardziej zagrożone z powodu unijnych ograniczeń" – pisze gazeta.

 

Eurosceptycy skorzystali na nowej stronie internetowej z e-petycjami, którą brytyjski rząd uruchomił tydzień temu. Każdy obywatel może tam stworzyć własną petycję i jeśli zbierze co najmniej 100 tysięcy podpisów, parlament będzie zmuszony nad nią debatować.

Pomysł wyszedł od  samego premiera Davida Camerona, który chciał, by Brytyjczycy mieli większy udział w decyzjach politycznych. To może go teraz drogo kosztować. Niezrzeszonej deputowanej z West Midlands Nikki Sinclaire udało się bowiem zebrać ponad 100 tysięcy podpisów pod petycją z żądaniem przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia kraju z Unii.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Świat
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę