Jeśli księżna Catherine jako pierwsze dziecko urodzi córkę, a jej mąż książę William pewnego dnia zostanie królem, dziewczynka będzie prawowitą następczynią tronu. I nawet gdyby miała kilku młodszych braci, żaden z nich nie wyprzedzi jej, jak było do tej pory, w kolejce do tronu.
– Mówiąc krótko, ta dziewczynka będzie kiedyś naszą królową – powiedział premier David Cameron po zakończeniu szczytu przywódców
16 państw Commonwealthu (Brytyjskiej Wspólnoty Narodów), który odbył się w australijskim Perth. Wszyscy uczestnicy – od Kanady po Papuę – Nową Gwineę – jednogłośnie zgodzili się, że kolejność dziedziczenia brytyjskiego tronu powinien określać wiek królewskiego potomka, a nie jego płeć. I że prawa dotyczące sukcesji, które wprowadzono w Wielkiej Brytanii w latach 1688 – 1700, muszą być unieważnione. Zgodnie z nimi pierwszeństwo do zasiadania na tronie dotychczas mieli mężczyźni bez względu na to, czy mieli starszą siostrę, czy nie.
– Nareszcie. Szwedzi już w 1980 roku zrównali prawo dziedziczenia pod względem płci. My jesteśmy opóźnieni, ale wreszcie i nasza monarchia dogania Europę. Mamy XXI wiek, w którym istnieje równość płci, więc takie prawo jest jak najbardziej wskazane – mówi „Rz" Joe Little z monarchistycznego magazynu „Majesty".
Podobne prawa, które wprowadzono, by nie dyskryminować kobiet, obowiązują dziś, oprócz Szwecji, w pięciu europejskich monarchiach: Norwegii, Danii, Belgii, Holandii i Luksemburgu. Stare zasady pozostały w Hiszpanii, Liechtensteinie i Monako.