O co chodzi? Od dwóch miesięcy razem z polskimi żołnierzami w bazie mieszka młody pies – właściwie jeszcze szczeniak. Przywieźli go z bazy wojskowej w Arianie (niewielka, najmłodsza polska baza wojskowa w Afganistanie. Znajduje się w połowie drogi między Ghazni a Warriorem). Jak opowiadają, piesek był malutki i zabiedzony. Żołnierze zaopiekowali się nim: nakarmili, wykapali i odrobaczyli. Nazwali pieska Warrior. - Chciałabym móc zabrać go po misji do swojego domu w kraju. Tylko nie wiem, jak to zrobić i czy to w ogóle jest możliwe. Może ty mogłabyś się zorientować? – zapytała Mirka. Wtedy przypomniałam sobie, że znam człowieka - oficera Wojska Polskiego - któremu udało się ściągnąć z Afganistanu do Polski kota. - Zapytam, jak to zrobił – obiecałam.
Mirka, która jest dobrym duchem wojskowej bazy, roztoczyła nad Warriorem szczególną opiekę.
Kiedyś niosła dla niego mleko, gdy zaczął się ostrzał bazy. Jej mieszkańcy usłyszeli komendę „in coming", co oznacza, że bez bez względu na okoliczności muszą w ciągu kilku sekund znaleźć się w najbliższym schronie. - Ale mleka nie zostawiłam – śmieje się Mirka.
Piesek jest zresztą maskotką wszystkich żołnierzy, którzy stacjonują w bazie Warrior. Gdy niespełna tydzień temu przylecieliśmy tutaj z Ghazni, samochód, który zabrał nas z pobliskiego helipadu (lądowisko dla śmigłowców), zatrzymał się właśnie przy budzie Warriora.