Korespondencja z Rzymu
Nowy szef włoskiego rządu przedstawił swe plany kanclerz Angeli Merkel, prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu i unijnym przywódcom, ale – co wielu Włochów ma mu za złe – naród dowie się o nich dopiero dziś. W sobotę w ramach konsultacji poznali je liderzy partii politycznych i szefowie związków zawodowych. Lewica zażądała zmian, by przed skutkami kryzysu uchronić swój elektorat. Nie podoba jej się podwyższenie wieku emerytalnego i liberalizacja prawa pracy (łatwiejsze zwolnienia). Prawica broni klasy średniej przed planowanymi dodatkowymi daninami.
Od dwóch tygodni włoskie media na podstawie zdawkowych wypowiedzi Montiego i przecieków spekulują, jak i kogo najbardziej nowy rząd uderzy po kieszeni. Włosi są bardzo zaniepokojeni, bo w gazetach pojawiły się wyliczenia, z których wynika, że Monti zwiększy opodatkowanie statystycznej włoskiej rodziny o 1000 – 1500 euro w skali roku. Prawicowy dziennik „Libero" straszył nawet, że pieniądze będą ściągane z kont bankowych.
Niedzielne gazety jak jeden mąż piszą, że rząd nałoży podatek od luksusu, którym obłożeni zostaną właściciele drogich samochodów (250 tys. osób), jachtów i motorówek (150 tys.), samolotów (10 tys.) i dużych nieruchomości (70 tys.).
Mniej zamożna klasa średnia (dochody powyżej 75 tys. euro rocznie) musi się liczyć z podniesieniem podatku dochodowego z 43 do 46 proc. Ma powrócić zniesiony przez Silvia Berlusconiego podatek od pierwszej zakupionej nieruchomości, podwyższony zostanie ten od następnych. W biedniejszych ma uderzyć zamrożenie rewaloryzacji emerytur, oprócz najniższej (516 euro), i płac w sektorze publicznym. Podwyższony zostanie podatek od działalności gospodarczej. Z myślą o przyszłości system emerytalny ma być stopniowo zmieniany, tak by w 2018 roku zarówno kobiety, jak i mężczyźni przechodzili na emeryturę w wieku 70 lat lub po 43 latach płacenia składek. Z cięciami muszą się liczyć wszystkie resorty, w tym służba zdrowia. Podniesiony ma być również VAT.