Zdeterminowani obrońcy mocnej Unii

Za kryzys nie odpowiada rozszerzenie. Wystarczy spojrzeć, jak radzi sobie Polska – mówi wpływowy chadek w PE, Elmar Brok

Publikacja: 07.12.2011 23:10

Elmar Brok

Elmar Brok

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Czy właśnie na naszych oczach Unia Europejska się rozpada? Po kryzysie nie będzie już nigdy taka jak dawniej?

Elmar Brok:

Jeśli przeprowadzimy reformy w odpowiedni sposób, to Unia Europejska wyjdzie z kryzysu silniejsza. Ale musimy dokonać zmian w ramach traktatu lizbońskiego. W sposób, który obejmie wszystkich 27 członków. Już w tej chwili z traktatu wynika, że strefa euro to awangarda, ale otwarta dla wszystkich.

W ramach tej awangardy trzeba więc jedynie wzmocnić mechanizmy kontroli finansowej. Są możliwe niewielkie zmiany, w ramach artykułu 126 i protokołu 12, które nie będą wymagały zatwierdzenia ich w referendach.

Jaka jest szansa, że uda się taki kompromis uzgodnić na zaczynającym się w czwartek szczycie?

Musi się udać. Szansa jest bardzo duża, bo konsekwencje braku porozumienia byłyby dramatyczne. Nie tylko dla krajów strefy euro, ale także dla innych państw. Dotkliwy kryzys dotknąłby wszystkich krajów, bo jesteśmy ze sobą powiązani jak nigdy dotąd w historii. Ten szczyt musi wysłać jasny i zdecydowany sygnał, że jesteśmy zdeterminowani budować mocną Unię. Musimy przywrócić nie tylko zaufanie rynków do euro, ale też Stanów Zjednoczonych czy Chin do Europy. Oni chcą wiedzieć, że UE jest silnym i wiarygodnym graczem. W przeciwnym razie nikt nie będzie się z nami liczył.

Jeśli się nie uda uzgodnić zmian w traktacie, to drugim scenariuszem jest osobne porozumienie 17 krajów strefy euro. Nawet jeśli inne państwa byłyby dopuszczone do dyskusji i nie mogły jedynie brać udziału w głosowaniach dotyczących wspólnej waluty, to czy nie doprowadziłoby to do głębokiego podziału Unii Europejskiej?

Jestem przeciwny wymuszaniu dyscypliny w strefie euro przez zawarcie porozumień międzyrządowych. Po pierwsze, jest to niezgodne z traktatem lizbońskim, który mówi, że euro jest polityką wspólnotową, a każdy, kto spełni określone zasady, może przyjąć tę walutę. Po drugie, rzeczywiście doszłoby do podziału. Stworzenie osobnej umowy między grupą kilkunastu krajów nieuchronnie prowadziłoby do powstania Europy dwóch prędkości. W tym węższym gronie zaczęto by podejmować coraz więcej decyzji, które miałyby konsekwencje dla całej Unii Europejskiej i wspólnego rynku.

Powstanie Europy dwóch prędkości jest chyba i tak przesądzone. Przecież ani Wielka Brytania, ani Dania do strefy euro dołączać nie zamierzają. Będziemy więc ostatecznie mieć Europę złożoną z 25 państw, a po przyjęciu Chorwacji nawet 26, i dwa kraje na obrzeżach.

Wielka Brytania ma tzw. opt out (wyjątek dotyczący pogłębiania integracji – red.). Podobnie jest z Danią, która ma jednak słabsze gwarancje. Myślę, że kiedy Unia Europejska zacznie wychodzić z tego kryzysu silniejsza, Dania zrezygnuje ze swoich zastrzeżeń i przyjmie do euro.

Niemiecki minister finansów Wolfgang Schauble wywołał sporo kontrowersji w Wielkiej Brytanii, mówiąc, że jej przyszłość też jest w strefie  euro i że nastąpi to szybciej, niż wiele osób myśli.

Bo tak jest. Jestem przekonany, że Wielka Brytania w końcu dojrzeje do przyjęcia unijnej waluty. Ale  politycy, zwłaszcza niektórzy konserwatyści, muszą przestać straszyć społeczeństwo Europą.

Jeden z autorów traktatu lizbońskiego Jean-Claude Piris napisał  w „Financial Times", że jedną z głównych przyczyn kryzysu jest rozszerzenie UE. Jeśli tak myśli więcej wpływowych osób, to chyba nowe kraje członkowskie mają powody do obaw. Może zwyciężyć myślenie, że należy się zamknąć w gronie starych krajów członkowskich.

Mój dobry kolega Jean-Claude Piris całkowicie się myli. Wystarczy popatrzeć, jakie korzyści Unia Europejska miała z rozszerzenia. Wystarczy popatrzeć, jak świetne radzi sobie Polska, sprawując przewodnictwo.

Do tej pory Niemcy były przeciwne parafowaniu umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Czy ją poprzecie i czy dojdzie do jej parafowania na szczycie w Kijowie 19 grudnia?

Jesteśmy skłonni się zgodzić na parafowanie tej umowy. Ale jej podpisanie i ratyfikowanie to zupełnie inna sprawa. W tym momencie Ukraina zmierza w całkowicie złym kierunku, czego dowodem jest m.in. aresztowanie byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko.

Dlaczego w przypadku Rosji łamanie praw człowieka, uwięzienie Michaiła Chodorkowskiego nie wywołują takich oporów przed zacieśnianiem współpracy? W Niemczech się mówi, że Rosję trzeba jak najbardziej przyciągać do UE, bo to zwiększa szanse na demokratyzację.

Różnica jest taka, że umowa stowarzyszeniowa otwiera unijną perspektywę. A w przypadku Rosji o takiej perspektywie nie ma mowy. Niedzielne wybory zwiększą jeszcze napięcie między Rosją a Unią. Nikt nie oczekuje od Ukrainy, że spełni wszystkie unijne standardy. Ale prezydent Janukowycz musi pokazać, że chce skierować kraj w stronę zachodnich wartości, takich jak większa demokratyzacja i respektowanie praw człowieka. A tego nie widać.

—rozmawiał w Marsylii Wojciech Lorenz

Elmar Brok, polityk niemieckiej CDU, od 1980 r. zasiada w Parlamencie Europejskim, wiele lat był w nim szefem Komisji Spraw Zagranicznych

Rzeczpospolita: Czy właśnie na naszych oczach Unia Europejska się rozpada? Po kryzysie nie będzie już nigdy taka jak dawniej?

Elmar Brok:

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019