Korespondencja z Moskwy
Wbrew pozorom nie ma w tym niczego zaskakującego. W czasie ostatniej kampanii wyborczej partia komunistyczna odegrała istotną rolę w walce z wyborczymi fałszerstwami. Obserwatorzy z jej strony dali się we znaki władzy chyba najbardziej po obserwatorach społecznych z organizacji Gołos.
Obrońcy ekologów i zbrodniarzy
We wrześniu, kiedy dookoła Bracka zapłonęły lasy, miejscowa władza zareagowała oskarżeniami o celowe podpalenia, których z przyczyn politycznych miała dopuszczać się opozycja, a milicja zaczęła łapać bardziej „alternatywnie" wyglądających młodych ludzi i biciem wymuszać na nich przyznawanie się do podpalania, kluczową rolę w obronie niewinnych odegrała Irina Ryczkowa, deputowana KPRF. Partii, na której pochodach noszone są portrety Stalina i której deputowani w 2010 roku walczyli do upadłego przeciwko rezolucji Dumy przyznającej, że odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponosi Związek Radziecki. – To jest już tylko rytuał pozbawiony treści i wiary, związany z oczekiwaniami elektoratu – mówi „Rz" komentator agencji Nowosti Dymitr Babicz. – Giennadij Ziuganow (lider KPRF) powtarza jak mantrę: niech wróci Związek Radziecki. Ale tak naprawdę nie tylko nie wierzy w możliwość takiego powrotu, ale też wcale tego nie chce. Nie chce również wcale zdobyć władzy. Prawdziwi, radykalni komuniści w kilku transzach odeszli z partii. Odeszli zresztą prawie wszyscy samodzielni politycy, bo Ziuganow woli otaczać się posłusznymi miernotami.
Mimo to KPRF w ostatnich wyborach znacząco zwiększyła stan posiadania. Według oficjalnych danych odsetek głosujących na nią wzrósł z 12 do 19 procent. Gdyby nie fałszerstwa na rzecz Jednej Rosji, byłoby to jeszcze trochę więcej. Komuniści zdecydowanie zwyciężyli na przykład w kilku dużych miastach Syberii. Przed wyborami władza bezpardonowo zdejmowała z ekranów część ich klipów. Ich profesjonalnie prowadzona kampania wyborcza oparta była na haśle: „Chcę do Związku Radzieckiego!". Czy to właśnie przyniosło im sukces?
– Raczej nie, bo pragnienie powrotu ZSRR stopniowo, ale znacząco się zmniejsza – mówi prof. Zinaida Sikiewicz, socjolog z uniwersytetu petersburskiego. – W latach 1996 – 2011 odsetek deklarujących taką chęć spadł z 67 do 49 procent badanych.