System elektronicznego monitoringu holenderskich granic działa od początku nowego roku na pełnych obrotach. Wyposażony jest na razie jedynie w 15 kamer rejestrujących ruch graniczny na najbardziej uczęszczanych przejściach z Niemcami i Belgią. Dodatkowo sześć policyjnych patroli rejestruje przy użyciu techniki elektronicznej wszystko, co znajduje się w polu widzenia lotnych kamer.
Rząd holenderski przedłużył właśnie do połowy tego roku okres testowania całego systemu. Jeżeli okaże się sprawny, zostanie rozbudowany tak, że na terytorium Holandii nie prześlizgnie się mysz bez wiedzy odpowiednich władz.
Budowę takiej zapory rząd uzasadnia koniecznością wzmożenia wysiłków w walce z zorganizowaną przestępczością, zwłaszcza handlem narkotykami oraz nielegalną imigracją. Tak więc każdy samochód przekraczający holenderską granicę jest fotografowany, a informacje z numerami tablic rejestracyjnych przekazywane do porównania w specjalnej bazie danych. Holenderski rząd wie więc dokładnie, kto, kiedy i jakim samochodem wjeżdża na obszar kraju i jak długo w Holandii pozostaje.
Czy to nie narusza postanowień porozumienia z Schengen znoszących wszelkie kontrole na granicach pomiędzy państwami, które porozumienie ratyfikowały? – Nic podobnego – tłumaczy „Rz" Elene de Boer, rzeczniczka holenderskiego MSW. UE rzeczywiście na razie nie protestuje, chociaż jeszcze niedawno wyrażała niezadowolenie z podobnego systemu kontroli granicznej, który wprowadziła Dania. Poprzedni rząd w Kopenhadze używał przy tym takich samych argumentów jak Holendrzy, udowadniając, że nie ma innego sposobu na zwalczanie nielegalnej imigracji.
W przeciwieństwie jednak do Holandii Dania nie tylko uruchomiła monitoring elektroniczny, ale i postawiła kilka szlabanów, a na niektórych punktach granicznych pojawili się nawet celnicy. Nowy rząd socjaldemokratyczny zrezygnował z tego systemu w przeświadczeniu, że jest nie do pogodzenia z Schengen.