Kandydat na prezydenta Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał swojego przeciwnika Petra Poroszenkę do debaty, która ma się odbyć na 70-tysięcznym Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Czy takie wystąpienie to jeszcze polityka czy już tylko show?
Granica między polityką a show jest płynna. W książce „Społeczeństwo spektaklu" Guy Debord nazwał właściwie wszystkie publiczne aktywności spektaklem, także działania polityków. Debata na stadionie to nowość, będzie trochę podobna do walk gladiatorów. Jednak skala tej widowni nie jest porażająca w porównaniu z telewizyjną. Duże debaty wyborcze w Polsce może oglądać nawet 10 milionów ludzi.
Jakie inne spektakularne debaty przedwyborcze zapisały się w historii?
Za przełomową uważa się debatę w USA pomiędzy Richardem Nixonem a Johnem Kennedym. Pokazała ona siłę wizerunku i siłę obrazu. Widzowie, którzy śledzili ją w telewizji, uznali, że wygrał Kennedy, który prezentował się lepiej. Natomiast ci, którzy słuchali jej w radiu i skupili się bardziej na treści i argumentach, uznali, że wygrał Nixon. W Polsce najciekawsza była debata Wałęsa–Miodowicz z 1988 r. Debaty, które znamy z ostatnich lat, są mniej atrakcyjne. Zostały sformatowane i przypominają teleturniej, gdzie wszystko jest precyzyjnie wyliczone – 30 sekund na pytanie, 30 sekund na odpowiedź, później riposta i odpowiedź na nią. To bardziej taniec robotów niż realny dialog.
Dlaczego stadion? Czy nie wystarcza już telewizja?