O bitwie w Krutach nie zapomniała siedząca w więzieniu Julia Tymoszenko. Na jej stronie internetowej umieszczony został apel, w którym napisała, że rocznica jest "świętem wielkości ludzkiego ducha, świętem patriotyzmu i oddania Ukrainie".
29 stycznia 1918 r. na stacji Kruty (130 km na północny wschód od Kijowa) 300 ukraińskich studentów na cały dzień zatrzymało maszerujący na ukraińską stolicę liczący 4 tys. ludzi bolszewicki oddział. Zginęło 150 ochotników. Podczas boju lub zamordowanych po trafieniu do niewoli. Armia bolszewicka dążyła wówczas do rozbicia Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Apel z okazji rocznicy wydał też prezydent Wiktor Janukowycz, ale obecne władze niechętnie pamiętają o tej dacie. Jest to przede wszystkim dzień ważny dla nacjonalistów. Wieczorny marsz z pochodniami zorganizował we Lwowie skrajny Autonomiczny Opór. Rozmaite akcje szykowała też partia Swoboda.
Na wschodzie kraju rocznica wywołuje zupełnie inne reakcje. W Zaporożu zakazano przeprowadzenia demonstracji, podobnie w Gorłowce w obwodzie donieckim. Zakaz dotyczy też komunistów, którzy chcieli świętować... zwycięstwo bolszewików pod Krutami.