Korespondencja z Grodna
Działacze nieuznawanego przez Mińsk i wspieranego przez Warszawę Związku Polaków starali się o zgodę władz Grodna na organizację pikiety w obronie polskiej szkoły już dwa tygodnie temu. Otrzymali odmowę. Postanowili wyjść bez pozwolenia, z transparentem „Zostawcie polską szkołę!", przed gmach władz obwodu grodzieńskiego w pierwszym dniu rozpoczętego w piątek w Grodnie IX Republikańskiego Festiwalu Kultur Narodowych. Impreza ma potwierdzać głoszoną przez władzę tezę o harmonijnym współistnieniu na Białorusi różnych narodowości.
Chęcią przykładnego ukarania zakłócających tę wizję Polaków należy tłumaczyć brutalność działań milicji wobec protestujących. Rozpędzając kilkudziesięcioosobową grupę protestujących, milicjanci mocno poturbowali i aresztowali męża szefowej opozycyjnego ZPB Anżeliki Orechwo i działacza organizacji Igora Bancera. Aresztowanych zostało też dwoje wiceprezesów, Renata Dziemiańczuk i Mieczysław Jaśkiewicz.
Anżelika Orechwo szacuje, iż w wyniku milicyjnej operacji na posterunki trafiło około 20 osób. Kilka z nich, głównie dziennikarzy, w tym korespondenta „Gazety Wyborczej", a zarazem szefa Rady Naczelnej opozycyjnego ZPB Andrzeja Poczobuta zatrzymano jeszcze przed rozpoczęciem akcji. Wezwano go rano na milicję w związku z ciążącym na nim od roku wyrokiem trzech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata za rzekomą obrazę prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Jak szacuje Białoruskie Zrzeszenie Dziennikarzy, w piątek w Grodnie zatrzymano pięciu dziennikarzy, chcących relacjonować przebieg protestu.
Akcja opozycyjnego ZPB budzi mieszane odczucia u rodziców dzieci uczących się w Polskiej Szkole w Grodnie. Też postrzegają jako zagrożenie dla jedynej w Grodnie szkoły z polskim językiem wykładowym planowane przez władze wprowadzenie od nowego roku szkolnego do szkoły kilku klas rosyjskojęzycznych. – Zależy nam jednak na pokojowym rozwiązaniu problemu i staramy się w drodze negocjacji przekonać władze do cofnięcia decyzji – mówi „Rz" członek komitetu rodzicielskiego szkoły Wiesław Kiewlak. – Dopóki nie zostały wykorzystane wszystkie możliwości prawne, nie należy się zniżać do poziomu pospolitych zadymiarzy – uważa. Oceniając akcję protestacyjną opozycyjnego ZPB, rodzic podkreśla, że na pewno nie pomoże ona w rozwiązaniu problemu. Pytany przez nas, czy o planowanej pikiecie działacze związkowi informowali komitet rodzicielski, Kiewlak zapewnia, że o niczym takim nie słyszał. – Próbowałam przekonać organizatorów pikiety, by zrezygnowali z niej, gdyż niedozwolony protest może tylko rozzłościć władze i zaszkodzić sprawie, o którą walczymy – przyznaje w rozmowie z „Rz" matka jednej z uczennic Polskiej Szkoły w Grodnie.