Gyurcsány wraz z trójką najbliższych współpracowników rozbił namiot na placu Kossutha przed budynkiem parlamentu w Budapeszcie i otoczony wiankiem zwolenników i dziennikarzy rozpoczął strajk głodowy. Protestuje przeciwko planowanym przez Fidesz zmianom ordynacji wyborczej, które zdaniem opozycji mają uderzyć w politycznych konkurentów partii władzy – głównie w lewicę i w ksenofobiczny Jobbik.
Tym, co szczególnie irytuje opozycję, jest dyskutowana już od kilku miesięcy idea wprowadzenia na Węgrzech rejestracji przedwyborczej. O tym, że jest to w zasadzie przesądzone – biorąc pod uwagę posiadaną w parlamencie przez Fidesz większość dwóch trzecich głosów – już w lipcu mówił w jednym z wywiadów premier Viktor Orbán.
Zasadność wprowadzenia obowiązku rejestrowania się wyborców jest jednak podawana w wątpliwość (sondaże wskazują, że sprzeciwia się jej zdecydowana większość respondentów). Opozycja krytykuje pomysł partii rządzącej jako sposób na ograniczenie liczby uczestników wyborów do osób najbardziej zdecydowanych, o jasnych preferencjach (w domyśle: głosujących na obecnie rządzących).
Wielu węgierskich politologów zwraca uwagę na to, że znana w anglosaskim systemie wyborczym rejestracja w państwach postkomunistycznych może nie spełnić zadania, gdyż duża część wyborców z nieufnością odnosi się do wszelkich „zapisów". Może też utrudnić mobilizację niezdecydowanych oraz tych, którzy zmienią zdanie pod wpływem kampanii wyborczej.
Nawet tydzień o wodzie to dobry sposób, żeby przypomnieć o sobie wyborcom