Emerytowani żołnierze rozpoczęli w Santiago i w innych częściach kraju akcję protestacyjną. Domagają się, by rząd „dotrzymał słowa" i wypłacił im odszkodowania za krzywdy, jakich doznali, gdy służyli w latach 1973–1990. W tym czasie władzę w Chile sprawowali wojskowi pod wodzą generała Augusta Pinocheta .
„Kiedy szliśmy do wojska, dowództwo sądziło, że jesteśmy z lewicy. Kiedy szliśmy do cywila, społeczeństwo sądziło, że jesteśmy z prawicy. Pochodzimy z najbiedniejszych warstw, które służą w wojsku, to przede wszystkim więc nasze prawa człowieka były łamane" – twierdzi cytowany przez dziennik „El Mercurio" Raul Valladares, sekretarz krajowy zrzeszenia Nowe Zjednoczenie Żołnierzy 1973–1990. Dodaje, że jeśli rząd nie spełni rzekomo danej obietnicy i nie wypłaci odszkodowań, byli poborowi, których jest około 112 tysięcy, w najbliższym czasie sięgną po wzmożone środki nacisku.
Valladares twierdzi, że urazy psychiczne nie są jakimś wymysłem – 43 proc. przestępstw seksualnych na kobietach popełniają w Chile właśnie poborowi, którzy służyli w latach 1973–1990.
Obowiązkowa służba wojskowa istnieje w Chile od 1900 roku. Wprowadzono ją na wniosek oficerów z Prus, którzy pomagali Chilijczykom stworzyć nowoczesną armię. Ogromna większość poborowych pochodziła z uboższych warstw społecznych. Obecnie chilijskie siły zbrojne w coraz większym stopniu oparte są na wojskowych zawodowych.