Po raz pierwszy jednak Chavez pokonuje rywala różnicą zaledwie 10 punktów proc., co można przypisać zmęczeniu dużej części Wenezuelczyków trwającym od 1999 r. „boliwariańskim" eksperymentem politycznym.
Analitycy zauważają, że prezydent będzie musiał wprowadzić pewne korekty do swojej praktyki, choć w jego populistycznej retoryce zapewne zmieni się mało.
Zagadką pozostanie natomiast wpływ stanu zdrowia Chaveza na jego aktywność polityczną. Wiadomo, że jest on leczony na Kubie z choroby nowotworowej, jednak postępy kuracji otoczone są tajemnicą.
Na wieść o zwycięstwie Chaveza odetchnęli z pewnością przywódcy lewicowych rządów latynoskich wspomaganych wenezuelskimi dostawami taniej ropy. Z szacowanej na 7 mld dolarów rocznie pomocy korzysta głównie Kuba. – Wenezuela w pewnej mierze zastąpiła Hawanie wsparcie napływające wcześniej z ZSRR – mówi „Rz" Bartłomiej Znojek, analityk PISM. – Sytuacja ekonomiczna Wenezueli ulega jednak pogorszeniu, więc nie wiadomo, jaka będzie przyszłość tej motywowanej ideologicznie pomocy – dodaje.
Niewiele może zmienić się w relacjach Caracas z Waszyngtonem. Wyraźnie antyamerykańska retoryka Chaveza i prowadzona w ostatnich 12 latach polityka nacjonalizacji przemysłu naftowego (w którym amerykańskie koncerny miały duży udział) powoduje, że stosunki obu krajów pozostają napięte. Na ich kształt większego wpływu nie będzie miał też wynik wyborów prezydenckich w USA. Niezależnie od tego, kto zostanie lokatorem Białego Domu, Amerykanie bez entuzjazmu będą oceniać poczynania Chaveza, takie jak choćby wycofanie wenezuelskich aktywów z banków amerykańskich i ulokowanie ich w Rosji, Chinach i Brazylii.