Z końcem stycznia minął wewnętrzny termin, który Międzynarodowy Fundusz Walutowy dał sobie na uzgodnienie nowych zasad zarządzania. Kolejna próba za rok.
Dotychczasową dyskusję na ten temat dyrektor wykonawcza MFW Christine Lagarde nazwała „pouczającą" i zapowiedziała aktywne prace, których celem ma być „zwiększenie wiarygodności i skuteczności Funduszu". Jednak nie wszystkie ze 188 krajów MFW rozumieją ten cel identycznie.
Różnice zdań widać szczególnie między krajami europejskimi a szybko rozwijającymi się gospodarkami innych regionów, np. Brazylii, Indii czy Chin. Te pierwsze próbują chronić swój stan posiadania, który wyraża się siłą głosów i możliwością wpływania na obsadę najwyższych stanowisk w waszyngtońskiej instytucji. Te drugie żądają uznania ich roli w globalnym porządku gospodarczym oraz przyznania i oddania im części władzy.
Za dużo Europy
– Zmiana otoczenia gospodarczego powinna znaleźć swoje odzwierciedlenie w zmianie sposobu zarządzania MFW. USA i Europa dominują w nim od dawna. Kryzys sprawia, że dyskusja przyspiesza – mówi „Rz" Fabian Zuleeg, ekspert think tanku European Policy Center w Brukseli.
Dyskusja dotycząca zmiany tzw. kwot (udziału w kapitale MFW) i związanego z nimi systemu rozdziału głosów i stanowisk trwa w MFW od 2010 roku. Wtedy zostały przedstawione propozycje reformy, ale do ich zaakceptowania potrzebne jest 85 proc. głosów w tzw. radzie wykonawczej. W ubiegłym tygodniu udało się uzyskać 75-procentowe poparcie.