- Przykro mi niezmiernie. Piłem piwo do posiłku, ale byłem pewien, że jestem w stanie prowadzić - w taki sposób tłumaczy się Bernd Busemann, minister sprawiedliwości Dolnej Saksonii przyłapany za kierownicą z 0,9 promila alkoholu we krwi. Kończy niedługo swą kadencję, jak i cały rząd, po niedawnych przegranych przez CDU wyborach w tym landzie.
Nie jest bynajmniej pierwszym niemieckim prominentem, który ma tego typu problem.
Najbardziej znany był dwa lata temu przypadek byłej przewodniczącej Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego Margot Käßmann Prowadząc samochód pani biskup miała 1,54 promila alkoholu i skazana została na karę grzywny oraz pozbawienie prawa jazdy na dziewięć miesięcy. Zrezygnowała też natychmiast z wszelkich funkcji kościelnych czym zasłużyła na współczucie i sympatię. Jej popularność sięgnęła zenitu a władze kościelne namawiały ją nawet, aby powróciła na dotychczasowe stanowisko.