Skala rosnącej imigracji do Włoch widoczna jest gołym okiem. Czarnoskórych ulicznych handlarzy, taksówkarzy i pracowników fizycznych można spotkać na każdym kroku. Rośnie zarówno odsetek dzieci imigrantów w szkołach podstawowych jak i pochodzących spoza Włoch klientów opieki społecznej. Dane statystyczne nie pozostawiają wątpliwości: w 2003 r. we Włoszech było 1,54 mln imigrantów, w ubiegłym roku już 4,05 mln. Tylko w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku mogło przybyć kolejnych 330 tys.
To jedynie szacunki, bowiem mimo wysiłków władz i prób kontrolowania napływu przybyszów dużą część z nich przybywa nielegalnie. Dotyczy to głównie imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Zjawisko wzmagają dwa czynniki: po pierwsze Włochy (a zwłaszcza należąca do nich wyspa Lampedusa i Sycylia) są łatwo osiągalne z Libii czy Tunezji nawet przez słabe, stare łodzie przemytników, a długa linia brzegowa uniemożliwia dokładna kontrolę całej granicy morskiej na południu kraju. Po drugie nędza i brak perspektyw a także niepokoje społeczne (np. w krajach Maghrebu po arabskiej wiośnie) wywołują desperację coraz większej grupy młodych mieszkańców Afryki.
Nie wszyscy chcą jechać właśnie do Włoch, jednak traktują ten kraj jako bramę do zamożnego Zachodu. Włochy bronią się na wszystkie sposoby - od coraz ściślejszego monitorowania wybrzeża po wprowadzenie prawa uznającego nielegalne przekroczenie granicy za przestępstwo (karą jest grzywna w wysokości 10 tys. euro i wydalenie z kraju). Niewiele to daje, bowiem imigranci nie mają pieniędzy na grzywnę, a wydaleni wracają. Kary nie odstraszają też przemytników. Tunezyjski właściciel łodzi, która zatonęł a koło Lampedusy został już w kwietniu ukarany, najwyraźniej bez efektu.
Na problem nielegalnej imigracji przez Morze Śródziemne uwagę zwracają tragedie taka jak ostatnie zatonięcie łodzi koło Lampedusy (liczba ofiar tego wypadku może przekroczyć 300). Nie jest to jednak zjawisko odosobnione. W Tunezji czy Libii działają całe, dobrze zorganizowane sieci przerzutu afrykańskich imigrantów. Za transport przez morze starymi, zdezelowanymi łodziami motorowymi płacą oni przewoźnikom około 2 tys. euro, co powoduje, że jest to bardzo lukratywny interes.
Dla większego zysku przemytnicy wpuszczają na swoje łodzie niekiedy 2-3 razy więcej osób niż wynosi ich dopuszczalna ładowność. Stąd duża liczba wypadków. Według niepewnych szacunków ginie w nich co roku nawet 3 tys. osób. Część wypadków jest nierejestrowanych, a o tym że doszło do tragedii świadczą jedynie wyławiane z morz zwłoki.